Podbeskidzie trzyma tempo, GKS Katowice bez punktów

Piotr Bąk
Niedługo cieszyli się z samodzielnego prowadzenia w tabeli piłkarze ŁKS Łódź. W wieczornym spotkaniu kończącym sobotnie mecze pierwszej ligi Podbeskidzie Bielsko-Biała pokonało 2:0 GKS Katowice i ponownie zrównało się punktami z łodzianami.

Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:- GKS Katowice - czytaj zapis relacji na żywo

Na mecz do Bielska katowiczanie jechali mając na celu zrewanżować się za blamaż na własnym stadionie w rundzie jesiennej, kiedy przegrali z "Góralami" 1:6. Podbeskidzie miało przed spotkaniem jednak jeszcze większą motywację. Swój mecz wygrał wcześniej ŁKS uciekając bielszczanom na trzy punkty, a depczący po piętach uciekającej dwójce Piast Gliwice przegrał z Flotą Świnoujście. Nadarzała się więc dobra okazja by zrobić kolejny krok do awansu do ekstraklasy.

Spotkanie rozpoczęło się nieprzyjemnie dla GKS, ponieważ już w 5. minucie urazu nabawił się Tomasz Hołota i musiał zejść z boiska. Kilka minut później napór Podbeskidzia od pierwszych minut przyniósł efekty. Po rzucie rożnym na prowadzenie wyprowadził Podbeskidzie Sylwester Patejuk, który wykorzystał fatalną postawę obrony GKS-u i otworzył wynik spotkania, wprawiając tym samym kibiców zgromadzonych na stadionie w euforię.

Gospodarze po tej bramce nie poszli za ciosem, a zdecydowanie bliżej wyrównania byli podopieczni Wojciecha Stawowego. Okazję do odrobienia straty zmarnował między innymi Piotr Piechniak, który doskonale technicznie uderzył na bramkę gospodarzy, jednak piłkę z linii bramkowej wybił Konieczny ratując Podbeskidzie. Nie popisał się także Janusz Dziedzic, którego uderzenie głową minęło bramkę Richarda Zajaca. Bardzo dużo biegał i walczył Paweł Olkowski - nominalny obrońca, który po ostatnim spotkania katowickiego zespołu został przesunięty do ataku. Jednak w każdej akcji Olkowskiemu brakowało instynktu snajpera w polu karnym, albo uprzedzali go obrońcy czy na jego drodze stawał Richard Zajac. Również Podbeskidzie miało swoje okazje do podwyższenia wyniku, jednak strzał Dariusza Łatki kapitalnie obronił Gorczyca, natomiast uderzenie Roberta Demjana zatrzymało się na poprzeczce.

Druga połowa spotkania rozpoczęła się dosyć niemrawo. W 56. minucie wprowadzony w pierwszej połowie na boisko Piotr Piechniak musiał z niego zejść - taka była decyzja trenera Stawowego.

Kilka razy na bramkę Richarda Zajaca próbował uderzać Dziedzic, jednak jego próby był zbyt słabe aby pokonać Słowaka, który był dzisiaj w dobrej dyspozycji. Dobrą dyspozycją w spotkaniu wykazał się także golkiper gości, Jacek Gorczyca, który w co najmniej kilku sytuacjach ratował swój zespół przed utratą kolejnych bramek. Bramkarzowi Gieksy pomagało też szczęście. W 69. minucie gospodarze powinni byli prowadzić już 2:0, jednak uderzenie Cieślińskiego zatrzymało się na słupku bramki strzeżonej przez Gorczycę. Golkiper gości skapitulował dopiero w końcówce meczu. W 86. minucie wejście smoka zanotował Sebastian Ziajka, który zmienił Roberta Demjana. Po podaniu drugiego dzisiaj zmiennika, Adama Cieślińskiego podwyższył wynik na 2:0.

Podbeskidzie z przebiegu spotkania miało więcej dobrych sytuacji, a GKS ratowały między innymi słupek i poprzeczka. Katowiczanie także mieli swoje okazje i przy odrobinie szczęścia mogli pokusić się o lepszy rezultat.

Zawiedziony porażką był po meczu Jacek Kowalczyk. - Szkoda, bo graliśmy dobrą piłkę, stwarzaliśmy sytuacje, jednak niestety nic nie wpadło. Podbeskidzie o dwie bramki było lepsze, ale z gry to my chyba byliśmy lepsi - stwierdził po meczu kapitan GKS.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24