Pomnik postawcie nam dopiero po awansie

Łukasz Madej/NaszaSandecja.pl
- Chłopcy uwierzyli w moje metody pracy. Sandecja została zbudowana z ciekawych piłkarzy- mówi trener Sandecji, Dariusz Wójtowicz.

Zaplanował Pan już sobie wakacje?
Na pewno gdzieś wyjadę, ale niczego jeszcze nie mam zarezerwowanego.

Wyjazd dostosuje Pan do terminarza pierwszej ligi czy ekstraklasy?
W tej chwili trudno na to pytanie odpowiedzieć. Wszystko na razie jest możliwe.

Obudził się Pan w Niedzielę Wielkanocną po ograniu Górnika Zabrze i co Pan sobie od razu pomyślał?
Cały czas gdzieś w świadomości był sobotni mecz. Dokonaliśmy tego, co jeszcze niedawno wydawało się bardzo trudne. Zwycięstwo spowodowało wielką radość. Trudno było od tego uciec czy się otrząsnąć. Teraz już jednak wracamy do rzeczywistości.

Głowa bolała od szampana, whisky czy ryku trybun?
(śmiech) Nie, nic z tych rzeczy. Było bardzo spokojnie. Po meczu wszyscy wracaliśmy do rodzin. Radość była wielka, ale świętowania hucznego już nie było. Na pewno jednak dzięki zwycięstwu święta były spokojniejsze.

Gdyby ktoś Panu powiedział w sierpniu zeszłego roku, że o tej porze będziecie mieć szanse na awans, co by Pan wtedy o takiej osobie pomyślał?
Od razu sprostuję. Sandecja wcale nie jest bliska awansu. Przed nami jeszcze 10 kolejek. A jeśli ktoś mówi, że tak właśnie jest, to ja odpowiem, że znajdujemy się tak samo daleko. Wracając do pytania: nie spodziewałem się, że będziemy teraz tak wysoko. Naszym celem było spokojne utrzymanie i ugruntowanie swojej pozycji w pierwszej lidze. To w dalszym ciągu będzie sukcesem. Wciąż twardo chodzimy po ziemi. Na tę chwilę nasze cele się nie zmieniają. Szanujemy to, co mamy. Na razie w każdym meczu zamierzamy grać o pełną pulę.

Tonuje Pan nastroje, bo życie trenerskie nauczyło Pana pokory?
Nie, mówię tak z tego względu, że przed nami jeszcze dużo ciężkich spotkań i trudnych rywali. Nasza gra może się podobać. Na razie jednak nie mogę na jej podstawie powiedzieć, że zawsze będziemy prezentować odpowiedni poziom. Zespół zdaje sobie z tego sprawę. Przegraliśmy w Pruszkowie. Co by było, gdybyśmy potem ulegli Górnikowi? A to przecież było możliwe. Później zdarzyłaby się przegrana w Łęcznej. Cały balon napełniony euforią pęknąłby i jak wtedy oceniałoby się zespół? Dlatego do wszystkiego podchodzimy bardzo spokojnie. Naszą grę należy analizować przez pryzmat całego sezonu.

Ale chyba nie dziwi się Pan euforii kibiców?
Nie, są to rzeczy uzasadnione. My też gdzieś tam w duchu marzymy o ekstraklasie. Nie możemy jednak jako zespół na zakończenie sezonu rozliczać się z tego, czy udało nam się awansować, czy nie. Dla nas zajęcie bezpiecznego miejsca będzie już wielkim sukcesem. Wszystko, czego dokonamy więcej, będzie osiągnięciem ogromnym. W momencie, w którym udałoby się awansować, każdemu, kto się do tego przyczyni, trzeba będzie postawić pomnik. Jednak jeszcze raz powtórzę, że Sandecja od początku sezonu zamierzała się w pierwszej lidze utrzymać.

W takim razie, jakie są tak naprawdę możliwości Pańskiej ekipy?
Sandecja z całą pewnością jest czarnym koniem rozgrywek. Tabela się wytworzyła taka a nie inna. Na pewno jesteśmy w stanie wygrywać z każdym zespołem. Jak jednak pokazała rzeczywistość, potrafimy też przegrać z drużyną jedynie broniącą się przed spadkiem z ligi.

Powiedział Panu prezes klubu któregoś dnia tak: Trenerze, nic na siłę, ale jeśli nadarzy się okazja, trzeba awansować?
Jasne, rozmawiałem z zarządem. Powiedziałem, że jeśli na pięć kolejek przed końcem sezonu w dalszym ciągu będzie na to szansa, wtedy wszyscy razem głośno powiemy, że bijemy się o ekstraklasę. Natomiast teraz jest za wcześnie o tym mówić. Gdybyśmy już zapewniali, że gramy o awans i by nam się to nie udało, to co wtedy ludzie powiedzą? Że Sandecja nie spełniła oczekiwań? Tak nie wolno postępować. Jeśli będziemy w taki sposób stawiać sprawę, skrzywdzimy zawodników i klub.

Nauczył Pan zespół grać w piłkę, czy wierzyć w siebie?
Powiem tak: na naszą dobrą postawę składa się wiele czynników. Nie chciałbym już teraz oceniać gry drużyny. Sezon przecież ciągle trwa. Powiem tylko tyle, że chłopcy uwierzyli w moje metody pracy. Sandecja została zbudowana z ciekawych piłkarzy. Wielu z nich ma duże możliwości. Pod nie właśnie dopasowaliśmy system gry. Wiele małych rzeczy powoduje, że dotychczas zespół spełnia oczekiwania.

Mieszkańcy Nowego Sącza często zaczepiają Pana na ulicy?
Nie, ale zdarza się, że pozdrawiają. Szczerze mówiąc, mało chodzę po mieście. Najważniejsza jest praca, a inne rzeczy są mniej ważne.

Jak buduje się chemię w zespole?
Wszyscy wspólnie powinni zgodzić się na określone zasady współpracy. Trenerzy muszą rozumieć piłkarzy i na odwrót. Dokładnie tak samo jak w małżeństwie. Atmosferę budują ludzie, ale również dobre wyniki.

Często musi Pan polewać zimną wodą głowy swoich piłkarzy?
Były takie momenty. Trzeba piłkarzom uświadamiać, w jaki sposób mają postępować. Chociażby w rozmowach z mediami. Czasami zbyt pewnie się wypowiadają. Sami zawieszają nad sobą zbyt wysoko poprzeczkę. Oni mają być skromnymi ludźmi, którzy dążą do określonego celu. Nie możemy sami siebie gloryfikować i robić z siebie wielkich zawodników, skoro nimi nie jesteśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24