Puchar Anglii. Liverpool wygrywa z Bournemouth (WIDEO)

Mariusz Lesiak
Liverpool wygrał z Bournemouth 2:0 i awansował do V rundy FA Cup
Liverpool wygrał z Bournemouth 2:0 i awansował do V rundy FA Cup liverpoolfc.com
Bardzo ciekawe spotkanie mieli okazję oglądać w sobotnie popołudnie kibice zgromadzeni na Goldsands Stadium. W pierwszej rywalizacji dnia dzisiejszego w ramach FA Cup AFC Bournemouth uległo Liverpoolowi 0:2 (0:1). Gospodarze przez większość spotkania nie odstawali od bardziej utytułowanego rywala, a o końcowym wyniku zadecydowały przede wszystkim indywidualne umiejętności.

Od samego początku niespodziewanie gospodarze ruszyli do ataku, dzięki czemu po raz kolejny potwierdziło się, że Bournemouth to drużyna preferująca ofensywną i przy tym kombinacyjną grę. Warto przy okazji zaznaczyć, że "The Cherries" łamią stereotyp o ekipach, które na co dzień występują na zapleczu Premier League, bowiem nie nastawiają się tylko i wyłącznie na grę długą piłką na rosłego napastnika, ale mozolnie i z pomysłem próbują konstruować z niesamowitą, jak na swoje możliwości, precyzją każdy atak.

Na pierwszą groźną akcję fani zgromadzeni na stadionie oraz przed telewizorami czekali do 13 minuty, kiedy to z rzutu wolnego Francis omal nie zaskoczył Jonesa. Australijski bramkarz w ostatniej chwili przerzucił piłkę nad poprzeczką. Goście bardzo przeciętnie weszli w to spotkanie, a chimeryczne ataki nie zagrażały bramce Lee Campa.

Kibice gospodarzy przecierali oczy ze zdumienia, bowiem ich pupile grali z niesamowitym zębem i wcale nie było widać różnicy klas pomiędzy oboma zespołami. Zostali jednak sprowadzeni na ziemię już w 26 minucie, kiedy to chwilę nieuwagi w grze obronnej Bournemouth wykorzystał Luis Suarez, który sprytnym podaniem wypatrzył Victora Mosesa. Nigeryjczyk, który wypożyczony jest do Liverpoolu z Chelsea, precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego pokonał bezradnego golkipera ”The Cherries”.

Gospodarze, mimo że przegrywali, nie stracili jednak nic ze swojego rezonu i od razu ruszyli do odrabiania strat. Pierwszą groźną akcję, która mogła dać wyrównanie przeprowadzili w 35 minucie spotkania. Na drodze do wielkiej radości stanął jednak Kolo Toure, który w ostatniej chwili zablokował piłkę ciałem we własnym polu karnym. Chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego swoją okazję miał Elphick, ale uderzenie środkowego obrońcy Bournemouth nieznacznie minęło bramkę Brada Jonesa.

Oni zrobią karierę! 10 najbardziej perspektywicznych zawodników Liverpoolu (GALERIA)

Więcej emocji w pierwszej połowie nie było i goście schodzili do szatni z jednobramkowym prowadzeniem. Po zmianie stron obraz gry nie zmienił się, a gospodarze dalej sumiennie gonili wynik, a sytuacja z 57 minuty pokazała, że Liverpool nie czuł się pewnie w tym spotkaniu. Ekipa Bournemouth wywalczyła kolejny korner, po czym z ogromnymi pretensjami do arbitra rzucił się Steven Gerrard, który ewidentnie nie zgadzał się z tą decyzją. Kapitan Liverpoolu twierdził, że wcześniej był spalony i to "The Reds" powinni wznowić grę od rzutu wolnego. Arbiter nie podzielał stanowiska Gerrarda i dałł mu za nadmierną "energie" żółtą kartkę. Można z przekąsem powiedzieć, że legenda ekipy z czerwonej części Merseyside przeczuwała "wielkie problemy", bowiem po wykonaniu rzutu rożnego doszło do najbardziej kontrowersyjnej sytuacji w tym meczu. Fatalnie we własnym polu karnym zachował się Martin Kelly, który wyraźnie ciągnął za koszulkę Francisa. Bournemouth należał się karny, jednak przewinienia nie dostrzegł Lee Probert i nakazał piłkarzom grać dalej.

W 62 minucie, a więc trzy minuty po pechowym dla gospodarzy wydarzeniu w polu karnym, goście zdobyli drugiego gola i przypieczętowali swój awans do kolejnej rundy. Drugą asystę zaliczył Luis Suarez, który idealnym podaniem obsłużył Daniela Sturridge'a. Anglik nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce i na około dwa kwadranse przed końcem "The Reds" prowadzili już 2:0.

Dwu bramkowa różnica okazała się już za duża dla Bournemouth i ekipa Eddie’ego Howe’a przestała wierzyć w korzystny rezultat. Przełożyło się to na większą swobodę w środku pola oraz kolejne szasne na podwyższenie rezultatu. Jedną z nich miał Daniel Sturridge, który ładnym lobem próbował pokonać bramkarza rywali. Na nieszczęście dla napastnika "The Reds" futbolówka zatrzymała się na poprzeczce bramki ”The Cherries”.

Ostatni akord meczu należał jednak do gospodarzy. Na uderzenie zza pola karnego zdecydował się Grabban, ale strzał napastnika Bournemouth zdołał odbić Brad Jones, który zastępował dziś w bramce Simona Mignoleta i trzeba z czystym sumieniem powiedzieć, że Australijczyk zaliczył przeciętne zawody.

Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i Liverpool wygrywając 2:0 zameldował się w kolejnej fazie FA Cup. Ekipa Bournemouth nie ma się jednak czego wstydzić, bowiem dziś bardzo dzielnie przeciwstawiała się wyżej notowanemu rywalowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24