Radomiaczku, dokąd zmierzasz?

Michał Szprendałowicz
Radomiak zimę spędzi na 16. miejscu w drugoligowej tabeli
Radomiak zimę spędzi na 16. miejscu w drugoligowej tabeli Michał Gąciarz/Polskapresse
Niech ten mocno subiektywny artykuł będzie początkiem debaty o problemach klubu. O tych większych i o tych mniejszych, o których zwykle się nie mówi. Zapraszam do lektury.

Rozczarowanie, szok, wstyd…

Tak słabej jesieni w wykonaniu najbardziej zasłużonego radomskiego klubu nie widzieliśmy już od lat. Przed sezonem działacze i sztab szkoleniowy deklarowali jasny cel – utrzymanie się w lidze. O awansie nikt głośno nie mówił, choć po pierwszych dwóch spotkaniach (kolejno: wyjazdowe zwycięstwo 3:0 z Garbarnią i remis 1:1 z mocnymi Wigrami u siebie) w głowach niektórych kibiców pojawiły się nieśmiałe myśli – „a może się uda?”.

Od tego czasu Radomiak nie wygrał ani jednego wyjazdowego spotkania, a wliczając punkty zdobyte w pierwszej kolejce sezonu w sumie na boiskach przeciwnika w dziewięciu meczach zdobył jedynie 5 oczek. Do tego doszła zatrważająco duża liczba remisów na własnym boisku, których w rundzie wiosennej było aż 4 (na 9 spotkań).

Choć wcześniej Radomiak na Struga 63 nie zwykł przegrywać, tej jesieni przytrafiło się to 2 razy (Wisła Puławy 2:3, Garbarnia 1:2). Śmiało można zaryzykować tezę, że gdyby nie gorąca atmosfera tworzona przez kibiców i renoma klubu wypracowana w latach poprzednich, które onieśmielały przeciwników, Zieloni przegraliby tych spotkań zdecydowanie więcej.

Statystyki nie grają…

Tabela jest bezlitosna, ale statystyki nie zawsze pokazują realny obraz sytuacji. Na pewno oceniając grę Radomiaka nie powinno się generalizować postawy zawodników. Choć większość zawiodła, niektórzy wręcz się skompromitowali, to jednak do kilku piłkarzy większych pretensji mieć nie można. Przyjrzyjmy się poszczególnym formacjom.

Bramkarze:

Na pozycji bramkarza świetnie prezentował się Łukasz Skowron. Niestety, „Skowri” doznał poważnego urazu, który wykluczył go z gry przez większość kolejek rundy jesiennej. Po powrocie do bramki pozyskany z Jagiellonii Białystok golkiper znów spisywał się kapitalnie, ale w meczu ze Stalą Stalowa Wola zerwał więzadła krzyżowe i do końca sezonu nie zobaczymy go na boisku.

W trybie awaryjnym we wrześniu klub podpisał kontrakt z Dominikiem Budzyńskim, który przegrał rywalizację z Piotrem Banasiakiem i to właśnie popularny „Banan” strzegł bramki Radomiaka w 7 meczach tej jesieni. Popełniał jednak błędy, czasami bardzo proste. Co się stało z Piotrem, którego pamiętamy z niezłej gry w poprzednim sezonie?

W obliczu słabej postawy „Banana” do bramki wskoczył Budzyński. Zagrał w czterech meczach, w których wpuścił 6 bramek i tylko raz zachował czyste konto (ze słabiutką i mocno osłabioną Olimpią Elbląg).

Obrońcy:

Kontuzjowany dotychczasowy lider defensywy, Maciej Świdzikowski pierwsze 8 spotkań obejrzał z wysokości trybun. Sezon dość udanie rozpoczęła para nowych stoperów – Maciej Wichtowski i Rafał Kalinowski, jednak nie trwało to długo i już w 3. kolejce obaj mocno obniżyli loty, a miejsce tego drugiego zajął Daniel Ciach, który szybko stał się jednym z liderów drużyny prowadzonej jeszcze wtedy przez Janusza Niedźwiedzia. „Ciachu” siał duże zagrożenie przy stałych fragmentach gry, gdzie potrafił wykorzystać dobrą grę głową. Nie popełniał też takiej ilości błędów w grze defensywnej jak pozostali środkowi obrońcy. Pech jednak chciał, że po 7. kolejce rozgrywek Daniel złapał poważny uraz, który wykluczył go z gry do końca rundy. Jego miejsce zajął wracający po kontuzji kapitan drużyny, Maciej Świdzikowski. Ciężko jednoznacznie ocenić grę tego zawodnika. Z jednej strony absolutnie nie można mu odmówić ambicji i zaangażowania – w końcu to chłopak stąd, za Radomiaka dałby się nawet pokroić. Z drugiej jednak strony „Świdzik” mocno obniżył loty. Dobre interwencje przeplatał prostymi błędami, co na pozycji środkowego obrońcy zdarzać się nie może. Może to wina kontuzji, może przyczyny są inne, ale to była jedna z najsłabszych rund w wykonaniu Maćka od czasu, gdy wrócił do Radomiaka z warszawskiej Legii.

Na bokach obrony Radomiak dysponował tej jesieni parą, która niejednokrotnie ratowała honor drużyny. Kompletnie nie rozumiem gwizdów i niecenzuralnych epitetów, które popłynęły po meczu z Garbarnią z trybun pod adresem schodzącego do szatni Łukasza Derbicha. Niektórzy chyba zapomnieli, ile razy ten zawodnik ratował skórę kolegom, po ilu jego dośrodkowaniach Radomiak strzelał bramki, ile udanych rajdów lewą stroną boiska wykonał ten facet. Jeszcze lepiej prezentował się tej jesieni Jakub Cieciura, który akurat schodząc z boiska dostał brawa, oczywiście w pełni zasłużone. „Cieciur” to na chwilę obecną zdecydowanie najlepszy zawodnik Radomiaka i chyba najlepszy prawy obrońca w całej grupie wschodniej 2. ligi.

Pomocnicy:

W zasadzie w całej linii pomocy wyróżnić można jedynie Łukasza Białożyta. Już w poprzednim swoim klubie (Jarota Jarocin) był wyróżniającą się postacią i nie inaczej jest w Radomiaku. Nienaganna technika, chęć grania do przodu, niezłe stałe fragmenty gry – o to chodzi w grze na tej pozycji. Niestety, nie można oczekiwać od zawodnika świetnej gry we wszystkich 18. kolejkach jesieni. W Radomiaku nie było nikogo, kto udanie wspomógłby Łukasza. Ściągnięty przed sezonem Paweł Czoska to chyba największy transferowy niewypał od ładnych paru lat. Momentami sprawiał wrażenie, jakby wychodził na boisko za karę. Nie można, odpowiadając za rozegranie, posyłać niemal wszystkich piłek do naszych środkowych obrońców. Narzekaliśmy na Sławomira Pacha w poprzednim sezonie, ale on przynajmniej się starał. Był slaby, ale trochę zdrowia na boisku zawsze zostawił. O Czosce tego samego powiedzieć nie można.

Mateusz Radecki stanął w piłkarskim rozwoju i stwierdzam to z ogromnym żalem, bo jeszcze 2-3 lata temu wróżyłem mu dużą karierę. Może to wina trenerów, którzy nieodpowiednio wykorzystują jego umiejętności? A może problem tkwi w psychice tego chłopaka? Z perspektywy trybun ciężko to ocenić. Wydaje mi się, że gdyby popracował trochę na siłowni nad zwiększeniem masy i muskulatury, to przy takich warunkach fizycznych i przy takiej technice z miejsca stałby się królem środka pola. Nie jest to jednak takie proste, jak mogłoby się wydawać.

Spośród skrzydłowych, ciężko wyróżnić kogokolwiek. Zawsze ambitnie i walecznie do każdego meczu podchodzi Krystian Puton, ale w starciu z rosłymi obrońcami przeciwników jest bezradny. Niezły początek sezonu zanotował Marcin Byszewski, lecz potem dostosował się poziomem do reszty kolegów z drużyny. Piotr Kornacki jest cieniem samego siebie. Wystawiany głównie jako lewy obrońca grał na niższym poziomie, niż nas do tego przyzwyczaił w poprzednich sezonach. Spory problem mam z oceną gry Patryka Wolskiego. Odnoszę nieodparte wrażenie, że to jest świetny napastnik, a nie skrzydłowy. Uparcie wystawiany na prawym skrzydle jest jakby zagubiony. Potrafi efektowne akcje przeplatać z kompletnie nieudanymi zagraniami. Dziwię się, czemu żaden z trenerów nie wystawił Patryka w parze z Leandro w linii ataku.

Napastnicy:

Leo, Leo i jeszcze raz Leo. I niestety nic poza tym. Łukasz Cichos to nieporozumienie, o czym pisałem nie raz – także na początku sezonu. Szymon Stanisławski w jedenastu meczach wchodził z ławki i nie zdobył ani jednej bramki, tyle że to dopiero 18-latek, więc trudno oczekiwać od niego, że będzie jednym z liderów drużyny. Strach pomyśleć, gdzie byłby Radomiak, gdyby nie geniusz brazylijskiego napastnika…

Trenerzy:

Choć jestem zdania, że największym błędem było zwolnienie jeszcze w poprzednim sezonie Armina Tomali, to jednak Janusz Niedźwiedź był, według mnie, całkiem niezłym trenerem. Widać było jakąś wizje gry, jakieś schematy, pomysł na przeniesienie piłki z własnej połowy na stronę przeciwnika. Wyniki Niedźwiedzia nie broniły i choć było niemal pewne, że zmiana trenera nic nie przyniesie, postanowiono się z nim rozstać. Czy słusznie? Jeśli uznamy, że jego winą było sprowadzenie takich a nie innych zawodników, to tak. Śmiem jednak twierdzić, że główną przyczyną nieudanych transferów było zbyt późne przekazanie klubu w ręce nowych właścicieli. Choć wielu się pewnie ze mną nie zgodzi, Niedźwiedź padł ofiarą nie swoich błędów.

Od Marcina Jałochy wszyscy oczekiwaliśmy, że tchnie w piłkarzy Radomiaka ducha walki, z którego słynął jeszcze jako piłkarz. Tak się nie stało. Co więcej, zespół zatracił jakikolwiek styl. Ostatni mecz z Garbarnią pokazał to bardzo dobitnie. Taktyka polegająca na wymianie piłki między obrońcami, by następnie posłać ją z pominięciem środka pola na niewysokiego Leandro lub przegrywającego pojedynki główkowe Łukasza Cichosa, to żadna taktyka. W ten sposób można grać, mając przed sobą przeciwnika o dwie klasy lepszego i to jeszcze grając na wyjeździe. A przy całym szacunku dla Garbarni, nie był to rywal z najwyższej półki.

Co dalej z klubem?

Radomiak znalazł się w dramatycznej sytuacji i utrzymanie 2. ligi trzeba będzie rozpatrywać w kategorii cudu. Należy nasłuchiwać wieści z innych klubów, bo u kilku bezpośrednich rywali Radomiaka w walce o utrzymanie powoli kończą się pieniądze na grę. Należy także, a chyba nawet przede wszystkim dokonać „wietrzenia szatni”. Tak naprawdę biorąc pod uwagę formę poszczególnych zawodników w rundzie jesiennej, na pozostanie w pierwszym składzie zespołu zasłużyło może 4-5 piłkarzy. Spośród reszty spora część zasługuje po prostu na rozwiązanie kontraktów. Jeśli w umowach zawarto zapis o możliwości rozwiązania kontraktu w wyniku niezadowalającej postawy, to trzeba szybko rozważyć podjęcie takiej decyzji wraz ze sztabem szkoleniowym. Jeśli takich zapisów nie ma, musimy liczyć na to, że niektórzy piłkarze uniosą się honorem i rozwiążą umowy za porozumieniem stron.

A dalej? Nowy bramkarz (doświadczony, ograny), wysoki i silny zawodnik na środek obrony, doświadczony środkowy pomocnik, umiejący dośrodkować (!) boczni pomocnicy, napastnik z prawdziwego zdarzenia do pomocy Leandro. I do tego zmiennicy, którzy mają więcej niż 1,75 m wzrostu i przyzwoitą budowę ciała, bo sam Szymon Stanisławski to za mało, żeby móc dokonywać udanych zmian. Jeśli już mamy się z 2. ligą żegnać, pożegnajmy się z nią godnie.

Kilka drobnych szczegółów…

Oczywiście budowa drużyny to priorytet i na tym należy skupić największą uwagę. Są jednak pewne aspekty funkcjonowania klubu, które można by nieco udoskonalić. Oto kilka moich propozycji zmian, które rzucam do ogólnej dyskusji:

1. Wypożyczanie młodych zawodników – serce mi się kraje, jak widzę Kacpra Wnuka, czy Bartłomieja Michalskiego siedzących na ławce i marnujących swoje talenty, które niewątpliwie posiadają. Gra w rezerwach występujących w lidze okręgowej hamuje rozwój tych chłopaków. Czy nie lepiej byłoby wypożyczyć ich do klubów 3. ligi, żeby tam łapali doświadczenie i podnosili swoje umiejętności?

2. Odejście od zatrudniania „najemników” – chyba wszyscy jesteśmy tego samego zdania. Drużynę powinno się budować w oparciu o kilku doświadczonych piłkarzy zarabiających spore pieniądze, których wspierać powinni zawodnicy w jakiś sposób związani z Radomiakiem. W drużynie potrzeba kogoś od grania i kogoś od walki o każdy centymetr boiska. Czy sprowadzani „z zewnątrz” piłkarze będą chcieli umierać za ten klub? Śmiem wątpić. Jeśli już brać kogoś niezwiązanego z Radomiakiem, to niech to będzie rzeczywiście ktoś, kto podniesie poziom tej drużyny, a nie ją tylko uzupełni. Oczywiście to wszystko ładnie brzmi, ale nie jest proste do wykonania. Trzeba jednak zmierzać właśnie w tym kierunku.

3. Dobór muzyki puszczanej w trakcie meczów – jak to się mówi, „każdy ma swoje gusta”. Jeden woli rap, inny techno, jeszcze inny klasykę. Nie ma problemu. Nie powinno dochodzić jednak do takich sytuacji (rzadko bo rzadko, ale to się zdarza), że przed meczem albo w jego trakcie z głośników płynie muzyka disco polo i to w języku rosyjskim. Z całym szacunkiem, ale „Kalinka Malinka”, czy inne tego typu przeboje, to hity z poprzedniej epoki i delikatnie mówiąc wstyd trochę przed gośćmi z całej Polski, którzy przecież na Struga zaglądają dość często. To jest Radom, ćwierć miliona mieszkańców, to jest klub znany w całej Polsce, z wielką przeszłością. Szanujmy tą markę i szanujmy samych siebie. Na takie szczegóły trzeba po prostu zwracać baczną uwagę, choć wydają się one błahe.

4. Muzyka na wejście zawodników – mamy w Radomiu świetną scenę muzyczną, wielu dobrych raperów, którzy mogliby nagrać utwór o klubie. A może dałoby się coś wybrać spośród tego, co już powstało? W każdym razie puszczanie dopingu z taśmy chyba nie jest najlepszym pomysłem. Wybierzmy piosenkę, która będzie puszczana na wejście zawodników. Taką przy której zmiękną nogi przeciwnikom, a nasi piłkarze poczują, że grają dla wielkiego klubu z tradycjami.

Miał być felieton, wyszedł długi i mocno subiektywny artykuł. Niech to będzie początek ogólnej dyskusji o klubie. Zachęcam kibiców i dziennikarzy do wyrażenia własnej opinii. Nie musimy się ze sobą zgadzać, ale może dojdziemy do słusznych wniosków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24