Sposób, w jaki biało-niebiescy postradali punkty w starciu z Białą Gwiazdą (1:2), okazał się dramatyczny, pechowy, owocujący na koniec złością i rozczarowaniem. Czas jednak leczy rany. Na konferencji przed meczem z Arką trener stalowców był w nad wyraz dobrym nastroju. Poprosił Miłosza Bieniaszewskiego, rzecznika prasowego klubu, o możliwość rozpoczęcia spotkania z dziennikarzami, których z uśmiechem zaprosił do zadawania pytań. Jedno z nich dotyczyło tego, jak coach Stali dochodził do siebie po nieszczęsnym meczu z krakowianami.
- Na przełomie stycznia i lutego, gdy miałem ostatnie wolne dni, pojeździłem trochę na desce snowboardowej. Teraz śniegu już nie ma, wyciągi są zamykane, więc nie mogłem się w ten sposób zrelaksować. Zresztą nie było na to czasu, by myśleć o jakiejś szczególnej regeneracji. Trzeba było się po prostu zmierzyć z rzeczywistością, a potem wrócić do pracy – poinformował coach biało-niebieskich.
To samo musieli zrobić piłkarze – nie rozpamiętywać straconej szansy, tylko skupić na przygotowaniach do kolejnego wyzwania.
Już widzieliśmy się w niebie, ale dostaliśmy tak zwanego gong i wylądowaliśmy w piekle. Takie rzeczy nie wychodzą z głowy w ciągu kilku dni, ale trzeba to wykorzystać. W drużynie na pewno jest sportowa złość, trzeba ją w jakiś sposób zachować, pielęgnować, choć nikt przecież nie zakładał, że w taki sposób ją stworzymy. Jest to jednak sytuacja istotna dla rozwoju drużyny
oceniał trener Stali
Utrzymać poziom, a nawet go podnieść
Autokar biało-niebieskich obrał kurs na portowe miasto wczesnym rankiem w sobotę. Po drodze zespół zrobi postój, aby odbyć trening na sztucznej murawie. Dzień później stanie w szranki z kandydatem do awansu.
– Mamy plan na ten mecz i nie jest tajemnicą, że nie będzie zbytnio odbiegał od tego, co chcieliśmy i graliśmy w meczu z Wisłą – zaznaczał Marek Zub. – Chcemy ponownie pokazać swoje atuty, utrzymać poziom, a najlepiej jeszcze go podnieść.
Stal zmierzy się z rywalem, który na otwarcie rundy wiosennej udał się do Warszawy, gdzie pewnie, bo 3:0, pokonał miejscową Polonię.
Arka gra u siebie, jest faworytem i niech tak zostanie. Drużyna z Gdyni nie ma słabych punktów, ale także popełnia błędy w trakcie gry, bo każdy je robi. Klub miał swoje kłopoty na różnych polach, ale drużyna jest liderem tabeli, ma wsparcie kibiców, gra dobrą piłkę, punktuje, więc trzeba to szanować
opisywał trener rzeszowian.
We wspomnianym meczu z Polonią dole gole padły w I połowie. Jednego zdobył Karol Czubak, dwa strzelił Olaf Kobacki. Pierwszy ma na swym koncie 9, a drugi 10 bramek w tym sezonie. Wypada wspomnieć, że obaj trafiali do siatki również na Hetmańskiej w rundzie jesiennej. Wówczas gdynianie pokonali stalowców 3:2 (trzecią bramkę dla gości zdobył Hubert Adamczyk).
– Dziś już typowych plastrów się wykorzystuje do gry, ale w obronie wciąż można bronić indywidualnie lub stawiać na działania zespołowe – wyjaśnia coach ekipy znad Wisłoka.
Adler czeka na sygnał od lekarza
W zespole Stali na inaugurację rundy nie wystąpił Adler Da Silva. Najlepszy strzelec biało-niebieskich (7 goli) wykurował nogę, jest niby zdrowy, ale lekarz dmuchał jeszcze na zimne i przed starciem z Wisłą nie dał snajperowi zielonego światła na grę.
Możliwe, że w niedzielę szwajcarski Brazylijczyk będzie jednak do dyspozycji trenera Marka Zuba. Byłoby dobrze, bo stalowcy mają trudny terminarz, nie są daleko od strefy spadkowej (4 punkty) i muszą wszędzie szukać punktów.
Zabieramy Adlera do Gdyni. Jego kłopoty z noga to złożony problem, ale zawodnik normalnie trenuje i jest gotowy, by wrócić do akcji. Ostateczną decyzję podejmie lekarz
dodał trener naszej drużyny.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?