Wcześniej Stal przegrała w Legionowie, a za kadencji Janusza Białka taka seria miejsca jeszcze nie miała
- Okazuje się, że to się w końcu musiało zdarzyć. Widać zresztą, że cała góra jest obecnie w dołku i traci punkty – powiedział trener Stali. Ten zarzut nie dotyczy jedynie GKS-u Tychy, który korzysta na dołku rywali i awansował już na czwarte miejsce.
– Oni za to zawodzili wcześniej. Nie ma szans, aby przez cały sezon grać na równym, wysokim poziomie. Widać to choćby po ostatnich wynikach Barcelony, czy klubów z Manchesteru. Nawet tym największym zdarzają się słabsze momenty – słyszymy. – Podobnie było przed rokiem, kiedy pisało się, że nikt nie chce awansować, bo cała czołówka traciła punkty. Ta liga jest po prostu wyrównana i na każdy punkt trzeba ciężko pracować.
Poprzedni raz mielczanie przed własną publicznością przegrali 20 maja ubiegłego roku w derbach ze Stalą Stalowa Wola. Przez blisko rok nie było więc na nich mocnych.
– I tak naprawdę nasza passa powinna trwać. Zdobyliśmy bowiem prawidłową bramkę, ale sędzia odgwizdał spalonego. Fakt, była to sytuacja stykowa, ale po analizie wideo można stwierdzić, że gol nam się należał. Arbiter podjął jednak inną decyzję – mówi szkoleniowiec mielczan. Do tego jego podopieczni po razie trafili w poprzeczkę i słupek, a w 12. minucie jedenastkę egzekwowaną przez Bartosza Nowaka obronił Wojciech Małecki.
– Bartek to nasz etatowy wykonawca rzutów karnych. Nie tacy, jak on nie strzelali jednak jedenastek – mówi Janusz Białek.
Golkiper Kotwicy w ogóle miał świetny dzień, bo nie tylko wyczuł intencje Nowaka, ale pięknie obronił choćby strzał Sebastiana Łętochy.
– Tak to już jest, że zazwyczaj suma szczęścia równa się zero. Wcześniej ono dopisywało nam, tym razem go zabrakło – stwierdził nasz rozmówca. Bramka dla Stali wisiała w powietrzu i kompletnie nic nie wskazywało na to, że mielczanie ten mecz mogą przegrać. Aż przyszła 67 minuta i po krótko rozegranym rzucie rożnym z szesnastu metrów Tomasza Liberę pokonał Dominik Boettcher.
– Wyszedł mu ten strzał. Wystarczyło jednak mocno do niego doskoczyć i byłoby po zagrożeniu. Zabrakło w tej sytuacji koncentracji – opisuje trener mielczan. – Przegraliśmy drugi mecz z rzędu, ale na pewno nie bijemy na alarm – dodaje.
Już wiadomo, że słabsza passa Stali zostanie przerwana. W najbliższy weekend mielczanie nie grają, a trzy punkty otrzymają walkowerem, bo Okocimski Brzesko wycofał się z rozgrywek. Janusz Białek będzie więc mógł spokojnie popracować ze swoimi podopiecznymi i poprawić mankamenty.
– Przede wszystkim damy odpocząć nerwom. Widać, że presja ciąży, ale to dotyczy wszystkich. Przecież taka porażka Rakowa Częstochowa 1:8 u siebie normalna nie jest – mówi coach biało-niebieskich.
Zamiast meczu ligowego w niedzielę Stal rozegra mecz towarzyski z Wólczanką Wólka Pełkińska. Przy okazji odbędzie się turniej charytatywny z udziałem drużyny komentatora telewizyjnego Mateusza Borka, Legii Warszawa Champions i Legend Stali Mielec. Zebrane pieniądze zostaną przekazane na rzecz rodzin ofiar tragicznego wypadku, który miał miejsce w Wielką Sobotę w Weryni, a życie w nim straciło pięciu graczy Wólczanki. Wszyscy związani byli również ze Stalą.
– Dla nas ten sparing będzie też okazją do poszukania nowych rozwiązań. Coraz lepiej wygląda choćby Kamil Radulj i to będzie szansa, aby mu się przyjrzeć w pełnym wymiarze czasu. Wszystkich kibiców zapraszamy na nasz stadion, bo cel jest szczytny – kończy Janusz Białek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?