W Cracovii włączył się już alarm

Maciej Kmita/Gazeta Krakowska
Piłkarze Cracovii po porażce z Olimpią długo dyskotowali o meczu w szatni
Piłkarze Cracovii po porażce z Olimpią długo dyskotowali o meczu w szatni Ryszard Kotowski
- Nie chciałbym określać tego mianem kryzysu, ale to jest dla nas ostrzeżenie, czerwona lampka się zapaliła - mówi trener Cracovii Wojciech Stawowy.

"Pasy" w Grudziądzu powieliły stare grzechy i - podobnie jak z Dolcanem w Ząbkach (1:3) i Wartą w Poznaniu (2:2) - miały problem z koncentracją na początku meczu.

- Bardzo zależało nam na tym, żeby nie tracić kontaktu z czołówką, bo łatwiej mieć przewagę, niż gonić rywali. Ta porażka oddaliła nas od Floty, która wygrała, i Zawiszy, który zremisował. Martwi mnie jednak inna rzecz: wiedząc, jak ważne jest to spotkanie, nie weszliśmy w nie tak, jak powinniśmy, czego efektem były dwie bramki Olimpii. Przegraliśmy ten mecz tak naprawdę w tych pierwszych 25 min. Nie potrafiliśmy zareagować na sytuacje boiskowe. Przy dobrze zorganizowanej Olimpii ciężko było odrobić dwie stracone bramki. Dopiero od 65 min zaczęliśmy grać swoje - analizuje opiekun Cracovii, który na razie nie potrafi znaleźć przyczyny takiego stanu rzeczy.

- Na gorąco trudno to ocenić. Myślę, że przyczyna jest tu mentalna, i nad tym musimy popracować, gdyż nie może być tak, że z wyjazdów nie będziemy przywozili punktów, bo to nam nie pozwoli osiągnąć celu. Przed nami ogrom pracy. Nie leżymy na treningach, tylko pracujemy, ale nie widzę przełożenia tego na mecze wyjazdowe. Wniosek jest taki, że pracować trzeba zdecydowanie wiele, i to też mnie dotyczy. Muszę to pozbierać do kupy. Nie mogę jako trener teraz się pogubić i podejmować teraz pochopnych decyzji, tylko wspólnie z drużyną poprawić tę sytuację. A jestem przekonany, że na pewno nas na to stać.

Spóźniony zapłon Cracovii to jedno, a drugie to fakt, że Olimpia zneutralizowała jej silne strony. Była pierwszym zespołem, który zaatakował "Pasy" wysokim pressingiem, nie pozwalał im nawet na spokojne wznowienie gry z "piątki". - Podczas przygotowań poświęciliśmy na rozegranie piłki od tyłu sporo czasu, a w sparingach z Pogonią Szczecin czy Amkarem Perm to był nasz znak firmowy. W lidze nikt do tej pory tak nas nie atakował i taka gra Olimpii nas nie zaskoczyła. Gdybyśmy "weszli" w mecz, poradzilibyśmy sobie z tym. Mówiliśmy, że fajnie byłoby, gdyby ktoś nas wyżej zaatakował, żeby nie grać ciągle ataku pozycyjnego i przebijać się przez szczelny mur. Taka sytuacja nadarzyła się z Olimpią, ale nie potrafiliśmy jej wykorzystać. Momentami byliśmy bezradni - nie ukrywa Stawowy.

Po 90 minutach na boisku Cracovia miała swoistą "dogrywkę". Drugie 90 minut piłkarze i trenerzy "Pasów" spędzili na ożywionej dyskusji jeszcze w szatni na stadionie Olimpii.

- Analizowaliśmy pewne sprawy na gorąco. To było jak najbardziej wskazane, ponieważ nie możemy sobie pozwolić na dalsze wpadki! Dużo mówili piłkarze, a to, co od nich usłyszałem, jest według mnie bardzo ważne. Bardzo liczę się z ich zdaniem. Nie mam do nich pretensji, oni bardzo się starają, mają sprecyzowany cel, który chcą osiągnąć - zapewnia trener "Pasów".

Z pięciu wyjazdów Cracovia przywiozła do tej pory tylko pięć punktów. - To nie jest coś, co buduje, ale z tego trzeba wyciągać wnioski. Naszym największym problemem jesteśmy my sami. Sami sobie stwarzamy kłopoty. Ciężko "wejść" w mecz, jeśli nie "wchodzi" się od początku, i to jest nasz główny problem, który w Grudziądzu się powtórzył, a który genezę miał w Ząbkach - ocenia Stawowy.

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24