Gospodarze tylko minimalnie polepszyli swoją sytuację i nadal pozostają w strefie spadkowej. Z kolei dla gości strata dwóch punktów nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Pozostaje jedynie żal, że nie udało się zrewanżować za porażkę z jesieni.
62. Derby Łodzi wręcz zszokowały mizerną frekwencją. Na trybunach stadionu przy Alei Unii Lubelskiej zasiadło raptem 3900 widzów, co jest najgorszym wynikiem w historii. Powodów tak małej liczby widzów należy upatrywać w trwających Świętach Wielkanocnych oraz... nieobecności kibiców Widzewa, którzy decyzją władz ŁKS-u nie dostali pozwolenia na wejście na obiekt. Bez licznej grupy fanów jednych i drugich stadionowa atmosfera piłkarskiego święta zdecydowanie straciła na znaczeniu.
Przed pierwszym gwizdkiem, prezes Łódzkiego Klubu Sportowego - Andrzej Voigt nagrodził jednego z sympatyków - Artura nagrodą za zasługi dla ruchu kibicowskiego oraz rekordową obecność na spotkaniach wyjazdowych.
Kiedy spiker wyczytywał nazwiska wyjściowych jedenastek, można było doszukać się wielu niespodzianek, zwłaszcza jeśli chodzi o Widzew. Urazów nie zdążyli wykurować Mindaugas Panka i Dudu Paraiba i wbrew optymistycznym przewidywaniom nie pojawili się nawet na ławce rezerwowych. Na lewej stronie obrony, Radosław Mroczkowski wystawił młodego Jakuba Bartkowskiego, a miejsce Panki w pomocy zajął przesunięty z defensywy Hachem Abbes. Nie grającego ostatnio najlepiej Krzysztofa Ostrowskiego zastąpił na prawej flance Przemysław Oziębała. Ciekawostką było też posadzenie na ławce, zazwyczaj najbardziej wysuniętego do przodu - Mehdiego Ben Dhifallaha. Rolę jedynego napastnika przejął Radosław Mroczkowski, z kolei tuż za jego plecami obecny był Princewill Okachi.
Początek spotkania był dość dynamiczny, ale to ŁKS grał z większym animuszem niż spokojny Widzew, dzięki czemu przejął inicjatywę. Zaledwie 120 sekund po pierwszym gwizdku mógł wyjść na prowadzenie. Z indywidualną szarżą ruszył Wojciech Łobodziński, z łatwością minął obrońców i oddał strzał, z którym Maciej Mielcarz zdołał sobie poradzić. Następnie w doskonałej okazji mógł znaleźć się Marek Saganowski, gdyby nie dobra interwencja Jarosława Bieniuka.
Goście nie potrzebowali wiele czasu, by uporządkować swoją grę. W środku pola przechwytywali wiele podań i starali się jak najdłużej pozostać przy piłce. ŁKS nie nacierał już z tak wielkim zaangażowaniem i zaczął razić niedokładnością. W 11. minucie Widzew wypracował sobie pierwszą sytuację. Po akcji skrzydłem, Radosław Matusiak znakomicie wyłożył piłkę Bruno Pinheiro, który uderzył w lewy róg bramki. Pavle Velirimović zachował czujność i zdołał sparować na rzut rożny. Chwilę później mógł mówić o szczęściu. Przy wykonywaniu kornera, Hachem Abbes pozostał osamotniony w polu karnym. Znakomicie wyskoczył w górę i świetnie główkował, ale tylko w ręce bramkarza. Można powiedzieć, że zmarnował dwustuprocentową okazję. Wystarczyło lepiej się złożyć.
W końcówce pierwszej połowy nie działo się za wiele ciekawego. ŁKS próbował poderwać się do ataku i... na tym się kończyło. Obie drużyny nie przebierały w środkach, czego efektem były liczne faule. Sędzia pozostawał pobłażliwy i do przerwy nie sięgnął do kieszeni po kartki. Pierwsze 45 minut niezbyt zachwyciło. To Widzew miał klarowniejsze okazje, ale minimalnie więcej z gry czerpali miejscowi.
Wielkie emocje zaczęły się po zmianie stron. W 51. minucie Abbes wspaniale zagrał z głębi pola do Marcina Kaczmarka. Ten zupełnie nie oblegany przez przeciwnika, spokojnie pomknął na bramkę i nie dał szansa bramkarzowi w sytuacji sam na sam. Tym samym strzelił gola nr 150 w historii derbów. Rozzłościł też kibiców ŁKS-u, którego barw bronił jeszcze w rundzie jesiennej. Radość z prowadzenia nie trwała jednak długo. Wszystko zaczęło się od straty w środku pola. Dośrodkowanie z prawej strony, przedłużył piętą Antoni Łukasiewicz. Futbolówka znalazła się pod nogami Saganowskiego, który z pola karnego skierował ją do siatki.
Po doprowadzeniu do wyrównania, ŁKS postanowił pójść za ciosem i przystąpił do budowania ataków. RTS niezbyt zachwycał. Grał bardzo niepewnie i chaotycznie w obronie, za łatwo dawał się ogrywać w środku pola. Poza faulami nie potrafił znaleźć recepty na skrzydłowe ataki przeciwnika. W 58. minucie po błędzie Bieniuka, Saganowski mocno uderzył z dystansu, lecz Mielcarz zachował się tak jak powinien. Jego koledzy z pola zrewanżowali się w 69. minucie. Stuprocentową sytuację miał Radosław Matusiak - najpierw poradził sobie z Piotrem Klepczarkiem i pojedynku jeden na jeden z Velimiroviciem, kopnął prosto w niego.
W końcówce oba zespoły mogły jeszcze pokusić się o bramki. U gospodarzy z rzutu wolnego minimalnie chybił Maciej Iwański. Natomiast u przyjezdnych wolej Princewilla Okachiego powędrował z dala od światła bramki.
ŁKS Łódź - Widzew Łódź 1:1 - czytaj zapis naszej relacji na żywo!
Gole: Marek Saganowski 53' - Marcin Kaczmarek 52'
Żółte kartki: Antoni Łukasiewicz - Marcin Kaczmarek, Princewill Okachi, Ugochukwu Ukah
Sędzia: Robert Małek (Zabrze) Widzów 4000
ŁKS Łódź: Pavle Velimirovic - Artur Gieraga, Michał Łabędzki, Piotr Klepczarek, Ronald Gercaliu - Wojciech Łobodziński (77. Paweł Sasin), Antoni Łukasiewicz, Maciej Iwański, Grzegorz Bonin (67. Rafał Kujawa), Agwan Papikyan (46. Seweryn Gancarczyk) - Marek Saganowski
Widzew Łódź: Maciej Mielcarz - Jakub Bartkowski (90. Sebastian Duda), Ugochukwu Ukah, Jarosław Bieniuk, Łukasz Broź - Przemysław Oziębała, Hachem Abbes, Princewill Okachi, Bruno Pinheiro (90+3. Mariusz Stępiński), Marcin Kaczmarek - Radosław Matusiak (79. Krzysztof Ostrowski)
Zobacz też:
Wkrótce kolejne obszerne materiały z 62. Derbów Łodzi
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?