Wszystko jasne: Pogoń gra o awans, a GKS o utrzymanie

Piotr Szymański
GKS był gorszy od Pogoni w każdym elemencie
GKS był gorszy od Pogoni w każdym elemencie Piotr Szymański
Mecz GKS-u z Pogonią pokazał przede wszystkim, że między tymi zespołami nie ma różnicy klasy. Dzieli je przynajmniej kilka klas. Portowcy wygrali przy Bukowej bez najmniejszego problemu (2:0), obnażając wszystkie braki i słabości katowiczan.

GKS Katowice - Pogoń Szczecin 0:2 (0:2)- czytaj zapis relacji na żywo z meczu

Dzisiejsze spotkanie rozpoczęło się tak, jak GKS zdążył już przyzwyczaić swoich kibiców w tym sezonie. Katowiczanie od pierwszych minut oddali inicjatywę przyjezdnym i przyjmowali ataki rywali na własnej połowie. Portowcy bez problemu przedostawali się pod pole karne Witolda Sabeli. Prawdziwy popłoch w szeregach obronnych katowiczan siał na lewej stronie szybki Robert Kolendowicz, który swobodnie zaliczał kolejne udane dryblingi i posyłał dośrodkowania w pole karne.

Na nudę nie mógł narzekać bramkarz GieKSy, który nieustannie musiał interweniować po ostrych wrzutkach, dograniach ze środka pola, czy też strzałach. Najgroźniej w pierwszym kwadransie uderzał Przemysław Pietruszka, jednak kąt był zbyt ostry, by wpisać się na listę strzelców. Miejscowi odpowiedzieli w 15. minucie, gdy Przemysław Pitry główkował zbyt lekko z 10 metrów i bez problemu złapał piłkę w wyskoku Radosław Janukiewicz.

W ekipie Pogoni wyróżniał się Edi Andradina, który mimo widocznej nadwagi, górował nad resztą zawodników techniką, przeglądem pola, a nawet szybkością. W 25. minucie Brazylijczyk kapitalnie uderzył prostym podbiciem z ponad 20 metrów, piłka poszybowała z niebywałą prędkością, lecz z impetem wylądowała na słupku i wróciła w pole. Sabela obserwował tę sytuację jak wryty, podobnie jak większość widzów zgromadzonych na trybunach.

Minutę później stało się to, na co zapowiadało się od pierwszych minut, a mianowicie, goście udokumentowali swoją ewidentną przewagę. Z rzutu wolnego dośrodkował Edi, piłkę w polu karnym lekko musnął głową wysoki Emil Noll i futbolówka wylądowała w samym środku siatki.

GKS próbował rwanymi akcjami przedostawać się w okolice pola karnego szczecinian, ale za każdym razem obrońcy Pogoni rozbijali nieporadne i chaotyczne ataki gospodarzy. W które najczęściej zaangażowanych było zaledwie dwóch zawodników. Ataki środkiem z łatwością rozbijała para stoperów Radler - Noll. Na prawej stronie defensywy nie do przejścia był Peter Hricko.

W 37. minucie po raz kolejny za szybki dla Tomasza Rzepki był Kolendowicz, który w kontrataku trzech na dwóch, wystawił piłkę jak na tacy do Donalda Djousse, a 21-letni Kameruńczyk z kilku metrów dopełnił formalności. Dwie minuty później po stałym fragmencie gry, piłkę do bramki Janukiewicza wepchnął z ostrego kąta Jacek Kowalczyk, lecz sędzia Marcin Szrek dopatrzył się pozycji spalonej i gola nie uznał. Trzeba przyznać, że była to bardzo kontrowersyjna decyzja. Podobnego zdania był także Rafał Górak, który żywiołowo protestował przeciw takiej decyzji arbitra.

W ostatnich pięciu minutach pierwszej części, najpierw Pitry znowu zbyt lekko główkował w kierunku bramki gości, a po kilkudziesięciu sekundach piłka po ładnych strzale z dystansu Bartłomieja Chwalibogowskiego zatrzymała się na poprzeczce. Tuż przed przerwą swojego drugiego gola mógł zdobyć Noll, który był blisko wykorzystania ogromnego błędu Sabeli. W tej sytuacji zabrakło centymetrów. Zawodników żegnały przeraźliwe gwizdy publiczności, a kibice z Blaszoka pytali retorycznie: "Gdzie jest ta GieKSa?".

Od początku drugiej części na boisku pojawił się Adrian Łuszkiewicz, a Pogoń cofnęła się na własną połowę i dawała pograć piłką gospodarzom. GKS dłużej utrzymywał się w jej posiadaniu, jednak nie potrafił narzucić inicjatywy. Przyjezdni umiejętnie stosowali wysoki pressing, wyraźnie górowali jeżeli chodzi o siłę fizyczną nad młodymi zawodnikami GieKSy.

Gospodarze byli w stanie stwarzać zagrożenie, jednak o pomstę do nieba wołała skuteczność. W bramkę wstrzelić się nie mogli: Pitry, Chmiel, Beliancin i Zachara. Kiedy udało się dobrze wyregulować celownik, brakowało z kolei odpowiedniej siły. W przeciągu całego spotkania, Janukiewicz nie musiał parować żadnego strzału. Wszystkie bez problemu utrzymywał w rękawicach (bądź w sukurs przychodziła mu konstrukcja bramki). Pogoń kontrolowała przebieg wydarzeń na murawie do ostatniego gwizdka i odniosła zasłużone zwycięstwo.

Na osobny akapit zasłuży Adam Frączczak, najlepszy zawodnik na boisku. 24-letni piłkarz Portowców po raz kolejny był wyróżniającą się postacią w swoim zespole. Imponował wyszkoleniem technicznym i prowadzeniem piłki. Gdy tylko dochodził do podania, można było spodziewać się błyskotliwego zagrania i od razu robiło się groźnie pod bramką GKS-u. Wydaje się, że Frączczak spokojnie poradziłby sobie na boiskach Ekstraklasy.

- Ten mecz uświadomił nam wszystkim, że pora zakasać rękawy i walczyć ze wszystkich sił o utrzymanie w pierwszej lidze - stwierdził po końcowym gwizdku trener gospodarzy Rafał Górak. Na pewno w trzeźwej ocenie sytuacji pomogły mu okrzyki kibiców GieKSy, którzy zmodyfikowali dotychczasowy okrzyk "Ekstraklasa, albo śmierć". Teraz pod koniec spotkania dało się usłyszeć "Utrzymanie, albo śmierć!".

Przeczytaj, co powiedzieli trenerzy po spotkaniu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24