Jakub Błaszczykowski, czyli nazwisko, które w ostatnim czasie doprowadziło do pewnego podziału z reprezentacją w tle. Czas od powołań do pierwszych dni zgrupowania musiały pochłonąć dyskusje nad decyzją Adama Nawałki, który nie powołał do kadry skrzydłowego BVB. Zdaniem części obserwatorów „Błaszczu” obraził się na z powodu wyboru Roberta Lewandowskiego kapitanem reprezentacji na stałe. Obraził oczywiście również na selekcjonera, więc jego powołanie mogłoby zaszkodzić długo budowanej i co ważniejsze dobrej atmosferze w kadrze. Otoczenie Nawałki zaprzeczało temu jednak głośno, odpowiadając niemal jednym głosem „chodziło o względy sportowe”.
Sami piłkarze też unikali w tej materii odważnych odpowiedzi. Zazwyczaj wspominali jedynie, że Kuba to dobry zawodnik, ale decyzje trenera należy szanować i takie tam. Generalnie, nikt się nie wychylał, bo i nadstawianie karku w sprawie, co do której brakuje jasności, nie należałoby do zbyt rozsądnych posunięć. Większość była jednak zgodna co do jednego – ten temat trzeba zamknąć jak najszybciej. Reprezentacja ma łączyć, a nie dzielić, a wywlekanie różnych brudów i szukanie taniej sensacji nigdy nie pomagało w utrzymaniu pozytywnej aury wokół drużyny. W końcu całą sytuację wyjaśnili na pierwszej konferencji prasowej (w Warszawie, w hotelu DoubleTree by Hilton, gdzie zatrzymała się reprezentacja, odbyły się jeszcze dwie następne) do spółki Nawałka oraz Lewandowski. Linia obrony oczywiście nie zaskoczyła: selekcjoner wysyła powołania, a Błaszczykowski nie był w najwyższej formie. W pewnym momencie pojawił się jednak zgrzyt: okazało się, że skrzydłowy Borussii nie odebrał wcześniej telefonu od wspomnianej dwójki. - Chodziło o zwykły kontakt, nie ma co tego za bardzo rozwijać. Kuby nie ma teraz z nami, ale nie wiadomo, co będzie na kolejnym zgrupowaniu reprezentacji. Nie ma przecież wątpliwości, że to dobry zawodnik – przekonywał później „Lewy”, choć trudno powiedzieć, żeby brak byłego kapitana reprezentacji go martwił.
Na tej samej konferencji poruszono również niekoniecznie boiskowy wątek innego kadrowicza – Sławomira Peszki. Skrzydłowy aktualnie procesuje się z Maciejem Szczęsnym za wypowiedziane przez byłego bramkarza pewnych słów („Jeżeli grasz w reprezentacji Polski i dajesz się zamknąć w izbie wytrzeźwień, to jesteś głąbem, kołkiem i debilem” z wywiadu dla futbolnet.pl), ale na zgrupowaniu mówił o tej sytuacji ze śmiechem. – To błaha sprawa i to jeszcze z 2012 roku. Wcześniej nie miałem czasu się nią zająć. Teraz się za to wziąłem i mam nadzieję, że skończę to szybko – wyjaśniał skrzydłowy. Niestety dziennikarze nie usłyszeli odpowiedzi na pytanie, co na to wszystko Wojciech Szczęsny – reprezentacyjny kolega Peszki, a przy tym syn pozwanego Macieja.
To tyle, jeżeli chodzi o kontrowersje. Pozostały zatem tylko niejasności, ale na szczęście natury jedynie sportowej. Podczas kilku dni treningów kadrowicze mogli udowodnić trenerowi swoją przydatność do gry w pierwszym składzie. Powalczyć mogli zwłaszcza skrzydłowi, bo o ile kiedyś mówiliśmy o bokach pomocy jako o głównej broni reprezentacji, to teraz jest to raczej dodatek. Uzupełnienie drużyny, które jednak może być istotne w kontekście meczu z Irlandczykami. Na pewno na tej pozycji nie zagra Michał Żyro, którego kontuzja odniesiona w meczu z Lechem okazała się poważniejsza, niż początkowo zakładano, i legionista musiał opuścić zgrupowanie. Nawałka był jednak przezorny i jeszcze przed ostateczną decyzją w sprawie Żyry dowołał do kadry Michała Kucharczyka oraz Krzysztofa Mączyńskiego.
Szanse „Kuchego” na występ w pierwszym składzie są iluzoryczne. Podobnie zresztą jak kilku innych kadrowiczów, co nie oznacza jednak, że na treningach odpuszczali. Przeciwnie. Dawali z siebie jeszcze więcej. Ligowcy mają bowiem szansę wejść na boisko z ławki rezerwowych, a to przecież również jakaś opcja. A już na pewno lepsza od ciągłego pobierania nauki na zgrupowaniach, które nie skończyłoby się nawet minutowym występem. - Przyjechałem na zgrupowanie, aby wywalczyć sobie miejsce w podstawowej jedenastce. Jeżeli się nie uda, to na pewno będę gotowy, aby wejść z ławki i pomóc drużynie. Jeżeli trener da mi szansę, to postaram się wykorzystać ją jak najlepiej – zapowiadał odważnie Karol Linetty, który w meczu z Gruzją udowodnił, że wchodzący z ławki zawodnik może wnieść do drużyny nową jakość.
Lekkim problemem może być jedynie zestawienie defensywy. W przeszłości wypalił pomysł z lewym obrońcą Jędrzejczykiem i wydawało się, że grający w Rosji defensor będzie lekarstwem kadry na tej pozycji. Tymczasem obecnie nie jest on powołany, więc na najmniej wdzięcznym miejscu na boisku pojawi się bohater tysięcy docinek, memów i żartów, czyli Jakub Wawrzyniak. Po prawej stronie zabraknie natomiast Łukasza Piszczka, ale jego powinien zastąpić Paweł Olkowski, który również na co dzień występuje w Bundeslidze. Środek to oczywiście domena Kamila Glika oraz Łukasza Szukały. - Jestem spokojny o to, że Olkowski i Wawrzyniak sobie poradzą. Przecież Kuba jest bardzo doświadczony, w kadrze grał już wiele meczów, dobrze radzi sobie w polskiej lidze. A Paweł ciekawie się rozwija, gra w dobrym klubie i przeciwko dobrym zawodnikom – przekonywał Glik, który musi być liderem tej linii defensywnej, ale tylko nieformalnym, bo sam nie czuje się szefem tej formacji.
Jest więc silny trzon reprezentacji w postaci takich piłkarzy, jak Glik, Krychowiak, czy Lewandowski, a do tego dochodzą głodni gry rezerwowi. Jest trener, który wszystko ogarnął, a atmosfera wokół kadra jest wyśmienita (dodatkowo poprawiają ją jeszcze sami zawodnicy, choćby ćwicząc...dykcję). W teorii mamy wszystko, aby zdobyć dzisiaj w Dublinie upragniony komplet punktów, który, jak powiedział kapitan Torino, przeniósłby reprezentację na autostradę do Francji. Pozostaje tylko pokonać ostatnią przeszkodę, czyli bojowo nastawionych Irlandczyków. I już wiadomo, że nie będzie łatwo. Styl podobny do Szkotów, jak zabraknie argumentów piłkarskich, to sięga się po siłowe. Pod tym względem mecz dla „Lewego” i spółki może być istną mordęgą. Sztab naszej reprezentacji przekonuje co prawda, że nasi rywale to nie tylko walka, ale i umiejętności, ale ostrych zagrań, czy brutalnych fauli z ich strony wykluczyć nie można. - Jeszcze w domu oglądałem ich mecz ze Szkocją. Kilka razy musiałem przymykać oko, bo było parę ostrych wejść. Ale to piłka nożna, a nie szachy. Musimy być na to przygotowani, głównie mentalnie. Podejrzewam, że będzie sporo prowokacji z ich strony. Nerwy więc musimy trzymać na wodzy. Z drugiej strony nie dajmy się zwariować. Pamiętajmy o innych elementach gry. A piłkarsko jesteśmy lepsi – przekonuje Glik, który pewnie będzie musiał sobie „ustawić” ofensywnych piłkarzy z Irlandii i to niekoniecznie w sposób do końca zgodny z przepisami. - To prawda, że Irlandczycy grają ostro i agresywnie, ale jak prześledzić ich mecze to widać, że nie łapią za dużo czerwonych kartek. My musimy odpowiedzieć podobnym poziomem agresji co oni – dodawał z kolei Maciej Rybus, który najprawdopodobniej wyjdzie dzisiaj w pierwszym składzie.
Ekstraklasa.net w Dublinie - najlepsze raporty prosto ze stolicy Irlandii. Wszystko o meczu eliminacji Euro 2016 Irlandia - Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?