"Chcieli pograć w piłkę, a nie wygrać mecz" - opinie po meczu Górnika Łęczna w Rzeszowie ze Stalą

Krzysztof Nowacki
Krzysztof Nowacki
Jakub Steinborn
W drugiej połowie meczu w Rzeszowie Górnik stracił trzy gole i Macieja Gostomskiego, który zszedł z boiska po otrzymaniu czerwonej kartki. - Ale ja największe pretensje do zespołu mam za pierwszą połowę – mówi trener, Ireneusz Mamrot.

W pierwszych 45 minutach kibice nie obejrzeli bramek, ale groźniejsze sytuacje stwarzali sobie gospodarze. - Jeżeli chcesz wygrać, to musisz być bardziej zdeterminowany. A z boku wyglądało to tak, jak byśmy chcieli pograć sobie w piłkę, a nie wygrać mecz – podkreśla trener Górnika.

Zespół z Łęcznej kilka razy przejął piłkę w środkowej strefie, ale nie potrafił wyjść z akcją. - Nie można tylko utrzymywać się przy piłce. Trzeba szukać podania otwierającego i przede wszystkim uderzenia na bramkę. W środku pola mieliśmy dużo kontaktów z piłką, a należało zagrać szybciej. Żeby odległości między liniami się pojawiały i żeby atakować wolne przestrzenie. Tego było za mało. Szukaliśmy rozwiązań, a gospodarze nas kontrowali. Może nie mieli stuprocentowych sytuacji, ale byli konkretniejsi – uważa Ireneusz Mamrot.

Wynik zmienił się na początku drugiej połowy, gdy piłkę do własnej bramki skierował Maciej Gostomski. - Nawet najlepszy bramkarz w pierwszej lidze jest do pokonania. I to okazało się, że nie raz – twierdzi szkoleniowiec Stali. - Mówiłem zawodnikom, że trzeba strzelać w światło bramki, nawet przy tak dobrym bramkarzu, jak Gostomski. Mimo, że otrzymał czerwoną kartkę, to uchronił swój zespół w innych sytuacjach. Przede wszystkim w drugiej połowie, gdy setkę na podwyższenie miał Thill – dodaje Marek Zub.

Szkoleniowiec Górnika porażkę w Rzeszowie porównał z meczem w Niecieczy. - Do przerwy było podobnie, w drugiej połowie również. I także skończyło się 3:0 – mówi Mamrot. - Pretensje mam o trzecią bramkę, bo chociaż przy wyniku 0:2 musisz ryzykować, to niepotrzebnie łapaliśmy w linii na spalonego. Skończyło się rzutem karnym i bramką, a do tego jeszcze czerwoną kartką dla Maćka Gostomskiego. Można więc powiedzieć, że zapłaciliśmy podwójną karę – twierdzi Mamrot.

Po wyrzuceniu z boiska kapitana Górnika, szkoleniowiec nie mógł już dokonać zmiany i bramkarski trykot założył Souleymane Cisse. - Niecodzienna sytuacja, że do bramki musiał wejść zawodnik, bo liczba zmian była już wyczerpana. To taki dodatkowy smaczek tego spotkania, który dał nam jeszcze jedną bramkę i sprawił, że dyskusje o tym meczu zostaną na dłużej w głowach – zauważa Marek Zub. - Cieszę się z wygranej i mogę powiedzieć, że był to nasz najlepszy mecz w tej rundzie – dodaje trener Stali.

- Gospodarze wygrali zasłużenie – zgadza się Ireneusz Mamrot. - Jestem zły, bo ciężko pracowaliśmy przez całą rundę, a takim meczem zamazujemy obraz dobrej gry i dobrej organizacji. Pod względem mentalnym wyglądaliśmy bardzo źle.

Dla Górnika Łęczna była to druga porażka w tym sezonie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Chcieli pograć w piłkę, a nie wygrać mecz" - opinie po meczu Górnika Łęczna w Rzeszowie ze Stalą - Kurier Lubelski

Wróć na gol24.pl Gol 24