Polska godnie pożegnała się z Euro. Reportaż z meczu przeciwko Francji
Naszą podróż rozpoczęliśmy od Dworca Centralnego w Warszawie, w poniedziałek wieczorem. Bilet w dwie strony specjalnym połączeniem PKP Intercity (na czas Euro) kosztował jedynie 241,50 złotych. Dojechaliśmy bez Mariusza Pudzianowskiego, który bynajmniej nie wysiadł na Zachodnim, tylko dotarł w dniu meczu, samolotem z Lotniska Chopina.
W wagonach dało się wyczuć atmosferę nadchodzącego święta. Kibice stale przechodzili między kolejnymi przedziałami nucąc różne przyśpiewki - od "Polska, Biało-Czerwoni", po te niecenzuralne. "Pudziana" udało nam się namierzyć już w Dortmundzie, około południa w centrum miasta. Niestety, przeszedł, a w zasadzie to przebiegł na tyle szybko, że nie udało się zrobić zdjęcia.
Z czasem gęstniał za to tłum zwykłych kibiców; polskich i francuskich. W pobliżu Strefy Kibica nucono przeboje Zenka Martyniuka, fana Jagiellonii Białystok. "Przez Twe Oczy Zielone" dedykowano szczególnie chyba Kamilowi Grosickiemu, którego żegnano oklaskami po meczu.
Droga na stadion wiodła przez "zielony dywan", dzięki czemu każdy bez stresu dotarł na miejsce. Choć metro dla posiadaczy biletów było darmowe, to ani razu z niego nie skorzystaliśmy, podobnie jak z autobusów miejskich. Wszędzie było blisko! Zobaczyliśmy park i centrum Dortmundu.
Pogoda nie zawiodła. Było słonecznie i ciepło, dla piłkarzy pewnie aż za bardzo, o czym świadczyły przerwy na uzupełnienie płynów. W każdym razie na trybunach przyjemnie wiało. Było w sam raz.
Odległości w mieście okazały się na tyle nieznaczące między najważniejszymi punktami, że wszędzie można było dojść spacerkiem. Tak też uczyniliśmy; należało rozprostować nogi po podróży liczącej około dziesięć godzin.
Atmosfera na meczu. Było gorąco na trybunach w Dortmundzie
Aby uniknąć kolejek, na niespełna dwie godziny przed rozpoczęciem meczu byliśmy już pod stadionem. Szło sprawnie, na pewno lepiej niż w Berlinie, gdy Polska grała przeciw Austrii. Akurat w Dortmundzie stewardzi czuwali nad bezpieczeństwem i szybkim przejściem przez kołowrotki. Ktoś nieopodal odpalił race, inni podśpiewywali.
Nasi kibice pięknie przywitali drużynę. Gdy zaś na rozgrzewce pojawiła się reprezentacja Francji na czele z Kylianem Mbappe, biało-czerwone sektory zagwizdały i zabuczały.
Nie wszyscy dotrwali do gola Roberta Lewandowskiego. Jednego z Polaków wyrzucono z trybun. Powód? Odpalona raca podczas Mazurka Dąbrowskiego. Kara za pirotechnikę na Euro może wynieść nawet zawrotne 30 tys. euro, nie wspominając o zakazie stadionowym. A przecież do Dortmundu warto wrócić, skoro we wrześniu Borussia pożegna tu Łukasza Piszczka z Jakubem Błaszczykowskim.
Kibice francuscy nucili polską przyśpiewkę. Musiała się im spodobać
Po opuszczeniu Signal Iduna Park, w drodze na pociąg polscy fani byli równie głośni jak Francuzi, śpiewając popularne kibicowskie przyśpiewki: "Już za cztery lata...", "Polacy nic się nie stało" czy głośne "Polska, Biało-Czerwoni". Ta ostatnia na tyle spodobała się Francuzom, że się do niej dołączyli.
Z Dortmundu Jakub Jabłoński
Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?