GKS w kolejnej rundzie Pucharu Polski

Michał Dominiec
Logo
Logo Materiały reklamowe
Po bardzo emocjonującym spotkaniu przy ul. Edukacji 7, tyszanie pokonali beniaminka pierwszej ligi i awansowali do kolejnej fazy Pucharu Polski.

Przed meczem ciężko było wytypować faworyta. Z jednej strony beniaminek pierwszej ligi, teoretycznie lepiej notowana drużyna ze Stróży, z drugiej bardzo dobrze radzący sobie w Pucharze Polski i grający na własnym terenie GKS Tychy.

Mecz z wysokiego "c" zaczęli gospodarze, którzy po strzale Czupryny mogli wyjść na prowadzenie - piłka po jego strzale w ostatniej chwili została wybita na rzut rożny przez bramkarza gości. Mimo przewagi w pierwszych minutach mocny cios zadali goście. W 8. minucie gola dla Kolejarza strzelił Madejski, który precyzyjnym strzałem w długi róg bramki pokonał Magaczewskiego.

Na odpowiedź GKS nie trzeba było długo czekać, bo już dwie minuty później tyszanie doprowadzili do remisu. Po rzucie rożnym dla gospodarzy piłkę z własnego pola karnego wybili obrońcy Kolejarza, która jednak trafiła prosto pod nogi Czupryny, ten zaś precyzyjnie dośrodkował do Ferugi, który umieścił ją w bramce.

Do przerwy GKS mógł jeszcze podwyższyć wynik - próbowali Bizacki i Feruga, jednak oba strzały minimalnie minęły bramkę gości.

W 75. minucie doszło do dłuższej przerwy w grze spowodowanej zderzeniem Łopucha i Szufryna - obaj zawodnicy musieli zostać odwiezieni do szpitala z rozciętymi głowami. Emocje z każdą minutą rosły, aż w 86. minucie sięgnęły zenitu, gdy po długim podaniu do piłki doszedł Feruga i po raz drugi tego dnia trafił do siatki gości "wciskając" futbolówkę pomiędzy bramkarza, a słupek - kibice oszaleli.

Radość na tyskich trybunach nie trwała jednak zbyt długo, bo już dwie minuty później po raz kolejny był remis. W 88. minucie piłka po dośrodkowaniu z lewej strony odbiła się od obrońców i po zamieszaniu w polu karnym trafiła pod nogi Gryźlaka, który wręcz atomowym strzałem z 12. metrów umieścił ją w siatce.

W doliczonym czasie gry, tyscy kibice ponownie wpadli w euforię. Gdy wydawało się już, że o wyniku spotkania zadecyduje dogrywka i ewentualne rzuty karne, Krzysztof Bizacki po podaniu z przed własnego pola karnego zastawił piłkę ciałem, a następnie po kilkunastu metrach sprintu posłał ją tuż obok bramkarza gości i wpakował do siatki.

Tyszanie nie oddali już prowadzenia i mecz zakończył się wynikiem 3:2.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24