Wczoraj ujawniliśmy treść pisma, które Goszczyńska skierowała do Klejmana, domagając się od niego zapłaty za swoje akcje. Przypomnijmy, że, zgodnie z wynikami audytu, głównymi udziałowcami ŁKS SSA są Goszczyńska i Klejman. Oboje mają po 49,5 procent akcji spółki.
Daniel Goszczyński, pełnomocnik właścicielki blisko połowy udziałów w ŁKS SSA, twierdzi, że za akcje nie dostał ani złotówki. - Pan Klejman przelał pieniądze nie na moje konto, a na konto spółki. Ustalenia były inne - mówi.
Klejman twierdzi, że Goszczyński przy świadkach polecił wpłatę pieniędzy na konto spółki. Jego słowa potwierdza Marcin Adamski, kapitan drużyny. Tego samego zdania jest Tomasz Kłos, menedżer ŁKS. - Są świadkowie, którzy wyraźnie słyszeli, że Goszczyński chce, by pieniądze wpłacono na konto spółki - mówi Kłos.
Adamski na konferencji prasowej powiedział, że w imieniu drużyny żąda od Goszczyńskiego, by przekazał udziały władzom miasta za złotówkę. Piłkarze podkreślają, że czują się oszukani przez Goszczyńskiego.
Współwłaściciel ŁKS jest oburzony słowami Adamskiego.
- A ja żądam od piłkarzy, by lepiej grali - mówi Goszczyński. Podkreśla jednak, że nie zamierza znów zarządzać ŁKS.
Klejman mówi, że od marca zainwestował w piłkarską spółkę 4,5 mln zł. Goszczyński natomiast uważa, że nie były to inwestycje, a jedynie... pożyczki.
Na dowodzie wpłaty, który dzisiaj publikujemy, wyraźnie jest zapisane, że jest to zapłata za akcje Goszczyńskiej. Dziś już wiadomo, że sprawę będzie musiał rozwikłać sąd. To bardzo zła wiadomość dla ŁKS, bo może znacznie odwlec w czasie pozyskanie inwestora. Z urzędu miasta słychać coraz bardziej wyraźne głosy, że jest inwestor gotowy na przejęcie piłkarskiej spółki. By to się stało, niezbędny jest porządek w dokumentacji. A porządku nie ma, skoro są nawet niejasności w składzie akcjonariuszy.
Wczoraj wreszcie wpłynęły pieniądze z urzędu miasta, przyznawane z budżetu na promocję. - Dostaliśmy 300 tysięcy złotych. Nie rozwiązuje to naszych problemów, ale bardzo się przydadzą i część dziur załatamy - mówi prezes łódzkiego klubu Antoni Panek.
Mimo przeciwności losu, piłkarze spisują się ostatnio znakomicie. Pokonali Pogoń w Szczecinie i Znicz Pruszków w Łodzi. Jutro o godz. 15 zagrają w Zabrzu z Górnikiem i nie są bez szans.
Trener Grzegorz Wesołowski nadal nie będzie korzystał z obcokrajowców. Przypomnijmy, że Dejan Ognjanović, Dejan Djenić, Nerijus Radżius, Georgas Freidgeimas i Gabor Vayer zostali przesunięci do drugiej drużyny, ponieważ nie chcieli zgodzić się na renegocjację kontraktów.
Wprawdzie oprócz Ognjanovicia żaden z nich nie miał miejsca w podstawowej jedenastce, ale przesunięcie pięciu zawodników do drużyny rezerwowej zmniejszyło Wesołowskiemu pole manewru. Tym bardziej że po ostatnich meczach kilku jego piłkarzy, m.in. Adamski, jest mocno poobijanych. W ostatnim meczu ze Zniczem Wesołowski miał na ławce, oprócz bramkarza, zaledwie czterech zmienników. Tak niewielką kadrą długo nie da się wygrywać.
Bez wątpienia faworytem są zabrzanie, bo w tabeli wyprzedzają ełkaesiaków o dziesięć pozycji i dwanaście punktów. Ale zabrzanie, choć zdobywają punkty, są bardzo krytykowani za swoją grę. A łódzki zespół, z meczu na mecz prezentujący się coraz lepiej, jest w stanie sprawić niespodziankę. Wygrana na stadionie lidera nie tylko podniosłaby morale zespołu, ale i znacząco wpłynęła na sytuację w tabeli. Tym bardziej że już we wtorek ełkaesiascy na swoim stadionie rozegrają zaległy mecz z MKS Kluczbork. Jeśli wygrają i ten mecz, znajdą się tuż za czołówką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?