Oceniamy graczy Lecha za mecz z Pogonią: Poznańska tragedia w pięciu aktach

Wojciech Maćczak
Po takim meczu piłkarze Lecha powinni wrócić do szatni, zrobić zrzutkę i zwrócić pieniądze za bilety kibicom, którzy przyjechali oglądać ich popisy w Szczecinie. Pogoń kompletnie zdemolowała zespół, który mierzy w europejskie puchary, a co jakiś czas przebąkuje o pościgu za Legią i walce o mistrzowski tytuł. Z taką postawą, jak w piątek, o jakichkolwiek sukcesach można zapomnieć.

Maciej Gostomski – (2) – Na pierwszy rzut oka chcieliśmy dać mu jeszcze niższą notę, ale po powtórnym obejrzeniu bramek wyszło na to, że żadnej konkretnie nie zawalił. Nie miał na to szans, bo limit błędów w każdej akcji wykorzystali gracze z obrony. Tak czy siak bramkarz wpuszczający pięć goli może ocenić swój występ co najwyżej jako „bardzo słaby”, czyli nieco wyżej niż katastrofalny i tragiczny. Ani razu nie obronił Lecha przed stratą gola.

Tomasz Kędziora – (1) – Kompletnie nie radził sobie z Patrykiem Małeckim na swoim skrzydle. Ten ogrywał go jak chciał, a Kędziora nie za bardzo wiedział, co się dzieje. Próbował wracać we własne pole karne, ale tam zamiast skutecznie interweniować, to również nie miał pojęcia, co zrobić. Słabiutki występ, nic dziwnego, że opuścił boisko w przerwie.

Hubert Wołąkiewicz – (0) – Zabrakło nam skali ocen, stąd to "zero". Pierwsza bramka, druga, trzecia… a my za każdym razem przecieraliśmy oczy ze zdumienia i zastanawialiśmy się: kim jest ten człowiek na boisku i co zrobił z Hubertem Wołąkiewiczem. Zawalił przy KAŻDYM trafieniu dla Pogoni, cztery razy Robak albo gubił jego krycie, albo po prostu nic nie robił sobie ze spóźnionego kapitana Lecha. A piąty raz wpakował się w nogi Mateusza Lewandowskiego i sprokurował rzut karny. To zdecydowanie najgorszy mecz w jego karierze, nieporównywalny nawet do słabego występu u siebie z Legią w ubiegłym sezonie. Kompletnie rozczarował, bo akurat on uchodził za zawodnika, któremu tak tragiczne momenty się nie zdarzają. Jeżeli Lech chce coś ugrać w tym sezonie, to Hubert musi jak najszybciej zapomnieć o tym meczu.

Marcin Kamiński – (2) – Dostał nieco wyższą notę niż jego partner ze środka obrony, bo jednak rzadziej był bezpośrednio zamieszany w stratę bramki. Zawinił przy pierwszym golu, zawinił również przy ostatnim, gdy Takafumi Akahoshi minął go niczym pachołek treningowy.

Luis Henriquez – (1) – Trzy gole padły po akcjach jego stroną boiska, bo Panamczyka akurat nie było tam, gdzie być powinien. Po tym meczu wiadomo, że w obecnej dyspozycji najlepszą pozycją na boisku jest dla niego ławka rezerwowych i z pewnością w następnym meczu zostanie na nią odesłany, bo po absencji za kartki wraca Barry Douglas. I jeżeli Szkotowi nie przytrafią się urazy ani wykluczenia, to za szybko się z niej nie podniesie.

Dimitrije Injac – (1) – „Zaimponował” przy piątej bramce dla Pogoni, gdy spokojnie dreptał i patrzał, jak Akahoshi mija najpierw jego, a później Marcina Kamińskiego. Brakło mu tylko wygodnego fotela i pojemnika z popcornem, by podziwiać piłkarskie umiejętności przeciwnika. Szkoda tylko, że sam nie zaprezentował zupełnie nic godnego uwagi.

Łukasz Trałka – (3) – Nie wiem, czy słusznie to zauważyliśmy, ale wydaje się, że w momencie, gdy Wołąkiewicz był już kompletnie wypalony psychicznie, to Trałka próbował wziąć na siebie ciężar poderwania zespołu do walki. Tyle że to nie jest genialny zawodnik, który sam przesądzi o losach spotkania. Chociaż przed meczem wydawało nam się, że Robak też takim nie jest…

Szymon Pawłowski – (2) – Zaczął nieźle, ale bardzo szybko spuścił z tonu. Bezproduktywny skrzydłowy opuścił boisko w przerwie, bo w zasadzie z jego obecności na murawie nie wynikało kompletnie nic. Dostosował się do marnego poziomu większości kolegów.

Daylon Claasen – (1) – Jeżeli tak zamierza pracować na przedłużenie wygasającej w czerwcu umowy, to może szukać nowego pracodawcy.

Gergo Lovrencsics – (4) – Węgier był jedną z jaśniejszych postaci w zespole Lecha. W pierwszej połowie w zasadzie jako jedyny próbował szarpnąć, rozpocząć jakąś akcję. W drugiej wszedł Kownacki, odżył Hamalainen i miał z kim pograć. Tyle że przy stanie 0:4 to i obrońcy rywala pozwalali mu na dużo więcej.

Kasper Hamalainen – (3) – Rozegrał dwie zupełnie różne połowy. W pierwszej udowodnił, że nie jest napastnikiem – brakowało go w polu karnym rywala, cofał się po piłkę, próbował rozgrywać. Po wejściu Kownackiego wrócił na swoją nominalną pozycję i było już dużo lepiej. Czesław Jakołcewicz, z którym rozmawialiśmy w zeszłym tygodniu, miał absolutną rację – w ataku zdecydowanie traci na wartości.

Rezerwowi:

Dawid Kownacki – (5) – Może w końcu Mariusz Rumak przekona się, że zamiast kombinować z Hamalainenem, lepiej postawić na tego młodego zawodnika? Nie wiedzieć czemu szkoleniowiec Lecha uparcie trzyma jego oraz Dariusza Formellę na ławce rezerwowych, wpuszczając ich na ogony. Pewnie gdyby nie 0:4 do przerwy, Kownacki wszedłby na boisko góra w 89. minucie. Ze względu na okoliczności dostał szansę i w pełni ją wykorzystał. Najpierw piękny strzał głową obroniony przez Janukiewicza, chwilę później zdobyta bramka. Lech powinien odważnie postawić na tego chłopaka!

Mateusz Możdżeń – (3) – Nie zaliczył takiego wejścia, jak Kownacki. Po jego wejściu rywal przeprowadził zdecydowanie mniej akcji prawą stroną Lecha. Pytanie na ile wynikało to z obecności Możdżenia, a na ile z faktu, że Pogoń prowadziła tak wysoko, że mogła sobie odpuścić.

Lech Poznań

LECH POZNAŃ - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24