Panie Del Piero, mogę koszulkę?

Szymon Jaroszyk
Dostać koszulkę piłkarskiego idola – dla kibica wielka rzecz. Dla piłkarzy Lecha Poznań też. Artjoms Rudnevs mógł nawet sobie wybrać od kogo.

Fragment wywiadu Sławomira Peszki dla „Piłki Nożnej”, pytanie dotyczy nagrody dla Rudnevsa za 3 bramki strzelone Juventusowi w Turynie:

- Postawiliście mu za to piwo?
- Uhonorowaliśmy go w inny sposób. Jako pierwszy mógł wybrać piłkarza, z którym wymieni się koszulkami.

Zwątpiłem. Na chwilę odłożyłem tekst.

Zremisować w takim stylu jak zrobił to Lech z Juventusem na jego terenie, to jakby wygrać. Drużyna Jacka Zielińskiego osiągnęła sukces ponieważ nie zagrała na swoim przeciętnym poziomie, a zdołała wznieść się na wyżyny swoich możliwości, co często się nie zdarza. I choć na 10 takich spotkań prawdopodobnie Lech tylko w tym jednym zdołałby zremisować, wcale nie pomniejsza to sukcesu. Peszko z zespołem dorównał jednej z najlepszych drużyn Serie A, ligi nieporównywalnie silniejszej od Ekstraklasy. Dorównał – czyli pokazał, że potrafi grać na takim poziomie, jak wielki włoski klub. Ba, 11 października piłkarska Europa przecierała oczy ze zdumienia widząc słynny Juventus Turyn na kolanach. W nagrodę bohater drużyny, która sprawiła tą sensacyjną niespodziankę otrzymał… prawo do wyboru koszulki swojego idola, z „Juve” oczywiście…

Niby nic dziwnego, bo przecież chyba każdy kibic w Polsce chciałby mieć koszulkę meczową dowolnego piłkarza „Starej Damy”. Ba, sami zawodnicy wymieniają się trykotami po większości meczów. Więc w czym problem? W podejściu do sprawy, które w tym przypadku u poznańskich profesjonalistów jest zupełnie… kibicowskie, nie obrażając wcale kibiców. A gdyby Rudnevs nie strzelił trzech bramek i nie dostał przyzwolenia do wyboru koszulki to co, lechici pobiliby się o trykot Del Piero?

Myślałem, że czasy, kiedy polscy piłkarze jeździli na mecze w europejskich pucharach po koszulki swoich idoli minęły już dawno. W 2001 roku Wisła grała z Barceloną o Ligę Mistrzów. W rewanżu na Camp Nou (przegranym tylko 1:0) piłkarze „Białej Gwiazdy” wyczekując końcowego gwizdka niemal ustawiali się przy gwiazdach Barcy, których trykoty chcieli zdobyć.

Po dziewięciu latach ponownie na hiszpańskiej ziemi - tym razem kadra, zagrała, o przepraszam - dotrzymała reprezentacji Hiszpanii towarzystwa na boisku, pozwalając gospodarzom 6 razy umieszczać piłkę w swojej siatce. Historia z koszulkami powtórzyła się, a kilka miesięcy później w ślady za reprezentacją poszedł Lech.

Zwykle to przecież kibice rywalizują o zdobycie koszulki, czy choć autografu swojego idola. Nie jest to łatwe, często trzeba się sporo przy tym naczekać czy popracować łokciami. Ale piłkarski idol to w końcu ktoś, kim często chciałby być fan, a komu już na pewno pragnie dorównać klasą na boisku, więc warto się poświecić o gadżet. Jak możemy się przekonać piłkarze Lecha, którzy notabene dorównali swoim idolom mają (o zgrozo) podobne zdanie. Poznaniacy wspięli się na szczyt swoich możliwości, i ujrzeli na nim piłkarzy „Juve”, ich stosunek do Włochów się jednak nie zmienił. Gwiazdor to gwiazdor…

Nie było by problemu gdyby nasi osamotnieni w pucharach reprezentanci „tak po prostu” jak świadomi swojej wartości piłkarze wymienili się koszulkami i zamienili kilka słów z gospodarzami, których pewnie nawet podziwiają. Ale na litość boską ustalać kolejność wyboru koszulek? A poczucie własnej wartości, które tego wieczoru powinno być ponadprzeciętnie wysokie? Przecież poznaniacy dosłownie sprowadzili (wtedy) przed kilkoma minutami turyńczyków na ziemię, więc czy naprawdę po meczu musieli jeszcze za nimi ganiać? Nie rozumiem tej mentalności…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24