Voigt może sam podać się do dymisji i wskazać następcę

W czwartek odbyło się pierwsze posiedzenie i - jak się dowiedzieliśmy - przeciwko Voigtowi jasno opowiedział się Jarosław Turek, przewodniczący rady. Zwolnienie Voigta póki co wstrzymał drugi z udziałowców klubu Filip Kenig, a głównym powodem jego decyzji jest... brak kandydata na to stanowisko.

Zgodnie z kodeksem spółek handlowych, obecnie prezes zarządu może odpowiadać swoim majątkiem za długi spółki. Kto wie, czy to właśnie nie z tego powodu trudno jest znaleźć chętnego kandydata.

Nieoficjalnie wiadomo, że los Voigta jest przesądzony, a jego zwolnienie jest tylko kwestią czasu. A dlaczego może być już dzisiaj? Bo zgodnie z komunikatem opublikowanym w piątek przez klub, właśnie dzisiaj ma zostać wznowione posiedzenie rady nadzorczej. Wiadomo, że Turek ma wsparcie prof. Zbigniewa Domżała, który od kilku tygodni pełni funkcję dyrektora generalnego ŁKS.

Zaletą Voigta jest fakt, że nie... generuje zbyt wysokich kosztów. Jak się dowiedzieliśmy, pełniąc rolę prezesa zarabia w spółce półtora tysiąca złotych miesięcznie. Szefowie ŁKS nie ukrywają, że mu wdzięczni za pracę w czasie procesu licencyjnego, bo, choć z trudem, to jednak ŁKS zgodę na grę w pierwszej lidze od Polskiego Związku Piłki Nożnej otrzymał. - Ale nie można całą wieczność na tym bazować. Niestety, na innych polach prezes zawodzi - mówi nam osoba blisko związana z ŁKS.

Z kolei Voigt wysyła nieoficjalne sygnały, że jest skłonny sam podać się do dymisji. Proponuje także, że sam znajdzie swojego następcę twierdząc, że powinien być nim młody menedżer. Być może zatem już dzisiaj poznamy nazwisko osoby, która będzie zarządzała ŁKS.