Widzew na fetę musi jeszcze poczekać

Daniel Wolski
Bramkarz GKS Jacek Gorczyca musiał w tym spotkania trzy razy wyciągać futbolówkę z siatki
Bramkarz GKS Jacek Gorczyca musiał w tym spotkania trzy razy wyciągać futbolówkę z siatki Sebastian Zawalski (Ekstraklasa.net)
Widzewiacy nie przerywają zwycięskiej wyjazdowej passy i pewnie nokautują trzema bramkami GKS Katowice. Na świętowanie awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej muszą jednak jeszcze poczekać.

Przed spotkaniem media spekulowały, że w razie zwycięstwa łódzkiego klubu i straty punktów najgroźniejszych konkurentów, Widzew może dopisać sobie już matematycznie awans do elity polskiego futbolu. Niespełniony został drugi warunek, więc koronacja mistrza prawdopodobnie nastąpi dopiero po meczu z Sandecją Nowy Sącz.

W Katowicach piłkarze trenera Pawła Janasa po raz kolejny udowodnili swoją siłę w pierwszej lidze. Zawodnicy niemal bez problemów rozpracowali defensywę gospodarzy, czego skutkiem jest trzybramkowy wymiar kary. Z kolei katowiczanom pozostało jedynie rozprowadzać akcje po kontrach. Pierwszą ciekawą sytuację goście mieli w 15. minucie meczu. Szarżujący na lewej stronie boiska Tomasz Lisowski znakomicie zagrał na piąty metr do Krzysztofa Ostrowskiego. Niestety pomocnik futbolówkę niekorzystnie przyjął piętką i w efekcie oddał bardzo słaby strzał, który nie zmienił rezultatu meczu.

Worek z bramkami otworzył się dopiero w 34. minucie. Po kombinacyjnej grze widzewiaków, piłkę do wychodzącego na czysta pozycję Tomasza Lisowskiego dograł Litwin Darvydas Sernas. Pomocnik precyzyjnym strzałem po ziemi pokonał bezradnego Jacka Gorczycę, po raz kolejny udowadniając jak ważnym jest dla łodzian zawodnikiem. Pod koniec pierwszej odsłony meczu najlepszą okazję do wyrównania miał zespół Roberta Moskala. Bartłomiej Dudzic dośrodkował w pole karne, następnie na bramkę Macieja Mielcarza główkował Michał Nowak, jednak młodemu napastnikowi zabrakło nieco precyzji, by pokonać golkipera przyjezdnych.

W drugiej części spotkania piłkarze Widzewa nie zwolnili tempa i dalej narzucali własny scenariusz gry. W 55. minucie Marcin Robak zagrał do Tomasza Lisowskiego, a ten w świetnym stylu przebiegł z piłką kilkanaście metrów i po raz drugi w tym meczu wpisał się na listę strzelców. GieKsa pod wpływem śpiewu zgromadzonych na stadionie kibiców próbowała grać odważniej, jednak szczególnie nie zagroziła bramce Macieja Mielcarza. Widzew za to wynik jeszcze podwyższył. W 90. minucie piłkę w środkowej strefie boiska przechwycił Marcin Robak i fantastycznym rajdem dobiegł tuż przed bramkę gospodarzy. Następnie widzewski snajper skierował futbolówkę pod poprzeczkę.

Piłkarze GKS otrzymali od czterokrotnego mistrza Polski surową lekcję piłki nożnej. - Suma umiejętności Widzewa i GKS na dzień dzisiejszy to duża różnica na korzyść gości i to było widać na boisku – powiedział po meczu szkoleniowiec gospodarzy Robert Moskal. - Dziękuję chłopakom za fajny mecz. Oba zespoły grały dobą piłkę, a kibice mogli oglądać wiele ciekawych akcji – podsumował konfrontację zadowolony trener Widzewa Paweł Janas. Spotkanie oglądało około 6. tysięcy widzów. Trybunę gości nie mogli zająć fani Widzewa z powodu prac remontowych na stadionie. Co ciekawe, widzewscy sympatycy po raz kolejny udowodnili, iż jakiekolwiek zakazy nie są w stanie ich zatrzymać i pojawili się na stadionie przy ulicy Bukowej w kilkudziesięcioosobowej grupie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24