MKTG Sportowy i Gol - pasek na kartach artykułów

Bogdan Kmiecik: Górnikiem Zabrze jesteśmy tylko z nazwy. Miasto też nas zaniedbało

Rafał Musioł
Rafał Musioł
Bogdan Kmiecik zastanawia się nad przyszłością hanballowego Górnika Zabrze.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Bogdan Kmiecik zastanawia się nad przyszłością hanballowego Górnika Zabrze.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Arkadiusz Gola
Rozmowa z Bogdanem Kmiecikiem, właścicielem i prezesem handballowego Górnika Zabrze.

Czy nie ma pan wrażenia, że pana klub jest w Zabrzu niechciany?
Nie chcę tego tak ujmować, zresztą nie umiem tego do końca zdefiniować. Wiem, że miasto ma inne, większe problemy do rozwiązania, chociażby te z Górnikiem piłkarskim. Wolałbym więc w kontekście miejskiej polityki określenie "klubem zaniedbanym".

Taka postawa miasta musi jednak dziwić w kontekście sukcesów w lidze i gry w europejskich pucharach...
Na pewno promujemy Zabrze w dużej skali i rzeczywiście nic z tego nie mamy. Już przy poprzednich władzach pieniądze jakie otrzymywaliśmy z miasta za jego reklamowanie były na poziomie tych, które w piłce płaci się w trzeciej lidze. Znam kluby grające na trzecim, niemal amatorskim poziomie rozgrywek, które z kasy miasta dostają więcej na funkcjonowanie. Trudno to zrozumieć, tym bardziej, że nasz wkład w promocję jest wymierny. W Polsce i poza jej granicami. Przy okazji gry w pucharach nagraliśmy razem z Lukasem Podolskim filmik promujący Zabrze, sztolnię, kopalnię Guido. Miał kilkanaście milionów odsłon w Europie! W wielu miastach wkład gmin w kluby to nawet 50 procent budżetu. Nas zadowoliłoby 5-8 procent, bo zdecydowana większość to nasze środki własne.

A co pan pomyślał, gdy nowa prezydent Agnieszka Rupniewska nie pojawiła się na meczu decydującym o brązowym medalu mistrzostw Polski?
Nie chcę tego komentować, pewnie miała w tym czasie inne obowiązki. Za to zaprosiła nas później na śniadanie.

To prawda, że za medal mistrzostw Polski dostaliście od władz miasta... grę "Monopoly"?
Proszę o to zapytać zawodników.

Ok, za to na pewno nie "dostaliście" hali.
Pani prezydent sporo o niej mówiła w kampanii wyborczej, więc sądzę, że jednak próbuje ten temat doprowadzić do realizacji. Ale nie ma co ukrywać, że brak takiego obiektu zamyka nam drogę rozwoju, a perspektywa kilku lat to nie jest to, na co możemy czekać. Dlatego podjąłem decyzję, że na ten moment nie wystartujemy w europejskich pucharach. Konieczność wynajmowania hali i perspektywa gry kolejny raz 35 km od Zabrza, dziesiątki tysięcy na bilety lotnicze, sprawiają, że nie stać nas na takie rozwiązanie, zwłaszcza, że miasto nie zamierza nas wesprzeć w zamian za reklamowanie go w Europie. Nie mamy zabezpieczenia finansowego tych rozgrywek. Do ostatniej chwili poczekamy jeszcze na zabezpieczenia środków z Ministerstwa Sportu dla klubów występujących w pucharach i wtedy wszystko się rozstrzygnie.

Przekazał pan tę decyzję prezydent Agnieszce Rupniewskiej?
Tak, wtedy na śniadaniu.

Jaka była reakcja?
Żadnej. Ale chcę jeszcze raz podkreślić: wiem, że władze miasta mają większe problemy niż klub piłki ręcznej Górnik Zabrze. Musimy się jednak z tą rzeczywistością zmierzyć i na końcu podejmować decyzje dobre dla klubu i mające na uwadze naszą sytuację finansową.

Wspomniał pan na początku, że miasto ma kłopoty z tym drugim, piłkarskim Górnikiem. Coś was właściwie z nim łączy poza nazwą?
Nic. Koncepcja stworzenia wielkiego klubu nie została zrealizowana.

Pomysł był chyba konkretny?
Dlatego w to wszedłem. To miała być konsolidacja na kilku poziomach, nie tylko nazwy. Nic z tego nie wyszło, może poza tym, że to my mamy większe sukcesy, medale i europejskie puchary za dużo mniejsze, w porównaniu z piłką nożną, pieniądze. Może to właśnie to komuś nie pasowało?

To może czas na rozwód i pożegnanie się z nazwą Górnik?
Nie ma to żadnego znaczenia pod jakim szyldem gramy. Nasz handballowy klub tworzą trenerzy, zawodnicy, ludzie, którzy w nim pracują, kibice od lat chodzący na mecze, kiedy jeszcze nie było Górnika, a nie nazwa.

Ale jednak pracujecie na markę Górnika.
W końcowym rozrachunku skuteczniej niż piłkarze nożni, my wręcz "produkujemy" medale i zrobiliśmy to, co czego życzę kolegom z Roosevelta. Staliśmy się solnym, stabilnym klubem, który rok w rok gra o medale i może się pokazać w Europie. Ma kadrowiczów, gwiazdy ligi, zawodnicy się u nas rozwijają, trafiają do kadry czy silnych zagranicznych klubów. Proszę mi wierzyć, to nie zrobiło się samo. To efekt ponad dekady inwestowania, doboru ludzi i szukania pomysłów. Tyle tylko, że ta historia dobiega chyba końca. Nie mamy perspektyw do dalszej pracy, a to najgorsza sytuacja, w jakiej można się znaleźć. Więcej nie jesteśmy w stanie osiągnąć nie mając nowoczesnej hali. Dostrzegam to rozmawiając choćby z nowymi zawodnikami. Bez niej mamy nawet problem ze ściągnięciem do nas jakościowych zawodników, musimy ich przepłacać, żeby chcieli reprezentować Zabrze. Jesteśmy jednym takim klubem w Superlidze, a przecież grają w niej przedstawiciele miast dużo mniejszych niż nasze.

W pana słowach pobrzmiewa czarny scenariusz.
Mam 64 lata, w pewnym momencie będę musiał powiedzieć "pas". Nie wiem kiedy, ale taki moment nadejdzie. Muszę trochę zwolnić, może zostać w tle, pomagać finansowo, ale nie angażować się w takim stopniu z czasem i energią?

To może nastąpić szybko?
Decyzję podejmę w lipcu.

Ile pan włożył pieniędzy w klub?
Nie odpowiem na to pytanie. Inaczej – nie znam w Zabrzu innego mieszkańca tego miasta, który prowadzi tutaj firmy i zaangażował w miejscowy sport takie środki. Nie wiem nawet, kto jest drugi, ale na pewno daleko, daleko za mną. Nie, żebym się tym chwalił, bo to moja suwerenna decyzja. Ale warto o tym pamiętać.

Pytam, bo to rodzi kolejną kwestię: komu pan to zostawi?
I znowu nie odpowiem, ale teraz dlatego, że nie wiem. Nikogo chętnego na horyzoncie nie widzę. A jeśli w tle jest sugestia, że chciałbym te pieniądze odzyskać, to jest błędna. Nigdy mi o to nie chodziło. Po prostu czułem, że wiem, jak stworzyć klub, jak powinien działać i jak go doprowadzić do sukcesów. To było moim celem i na miarę naszych możliwości go zrealizowałem. Proszę popatrzeć z kim przegrywamy. Kielce i Płock mają do dyspozycji miliony, miliony ze spółek skarbu państwa.

A nie myślał pan o tym, żeby tę wiedzę przenieść za miedzę, na Roosevelta?
Oczywiście, że myślałem. Chyba nie było wielką tajemnicą, że byłem zainteresowany wejściem w piłkarskiego Górnika.

Dlaczego do tego nie doszło?
Sam chciałbym wiedzieć. Nigdy nie dowiedziałem się, ile to miałoby kosztować, nie dostałem takiej informacji, chociaż się o nią starałem. Najwyraźniej poprzednia pani prezydent miała inne plany. Takich inwestycji nie robi się w ciemno, nie wiedząc co jest w środku, a to okrywała tajemnica. Jeśli kupuje pan samochód, to też pan sprawdza, czy on jeździ, jaki ma stan karoserii, jak wygląda silnik, ile mniej więcej pali... Tu nie było wiadomo, czy mam przygotować złotówkę, milion czy pięć milionów, jakie są zobowiązania klubu, co tak naprawdę dostaniemy w zamian. Nigdy nie przeszliśmy tego podstawowego etapu negocjacji.

Władze w mieście się zmieniły. Będzie pan znów chciał wejść do gry?
Nie wiem, czy to ma sens. Wiele rzeczy robię dla idei, ale wszystko ma swoje granice.

Zazdrości pan piłkarzom stadionu i budowanej czwartej trybuny?
Tak na to nie patrzę. Jak, jako mieszkaniec Zabrza od urodzenia mogę zazdrościć piłkarzom stadionu! Można jednak było zaprojektować razem z czwartą trybuną halę i stworzyć kompleks sportowy, ale to nie moje decyzje. Zabrze ciągle ma szansę, ale bez hali, która służyłaby nie tylko nam, ale i do innych imprez sportowych i kulturalnych. Generalnie, mam wrażenie, że mieszkamy w mieście wspaniałym sportowo, z wielkimi sportowymi tradycjami, ale sport nie stanowi dla władz priorytetu. Dużo pięknej historii, wspomnieć, nostalgii, chciejstwa nawiązania do tradycji, ale co za tym idzie? Czy zachęca się ludzi i biznes? Stwarza warunki do inwestycji? Stadion powstaje dekadę i jeszcze to potrwa. Hali nie ma, boisk treningowych nie ma. W ręczną gra w Zabrzu 700-800 dzieciaków. Jest jedna wymiarowa hala. Ta, w której my gramy ma blisko 40 lat. W Gliwicach nie ma silnego klubu, a hale są cztery. Wiem, bo jak u nas są wystawy czy tańce, to wynajmujemy tam hale do treningów. To się kupy nie trzyma.

A gdyby dostał pan telefon na przykład z Gliwic, żeby przenieść klub i grać w Arenie Gliwice?
Nie dostałem takiego telefonu. Podałem tylko przykład.

Rozważyłby pan taką opcję?
Powtórzę: nie było takiego telefonu.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bogdan Kmiecik: Górnikiem Zabrze jesteśmy tylko z nazwy. Miasto też nas zaniedbało - Dziennik Zachodni

Wróć na gol24.pl Gol 24