Pierwsza w historii porażka z Estonią! Fornalik nie przełamał klątwy debiutantów

Michał Wieczorek
Debiuty selekcjonerów reprezentacji Polski są trudne. Ostatnim, który wygrał był Janusz Wójcik... 15 lat temu. Wydawało się, że Estonia to wymarzony rywal by przerwać tą złą tradycję. Nic z tego.

Zobacz koniecznie: Sparing Estonia - Polska na zdjęciach (GALERIA)

Mój bardziej doświadczony kolega przekonywał mnie podczas Euro 2012, że niespodzianki w futbolu (i sporcie w ogóle - patrz igrzyska) zdarzają się coraz rzadziej, dlatego nie był wcale zaskoczony tym, jak łatwo Polska pożegnała się z turniejem. Przed debiutem Waldemara Fornalika w roli selekcjonera reprezentacji Polski wystarczył zatem rzut oka na ranking FIFA: Estonia 49., Polska 54. Czyli to nie my byliśmy faworytem towarzyskiego meczu rozegranego w Tallinnie, a Estonia, która w ostatnich latach stworzyła drużynę, która do ostatnich chwil biła się o udział w polsko-ukraińskich mistrzostwach Europy.

Pewnie dlatego to gospodarze od początku spotkania byli groźniejsi, a najjaśniejszym punktem polskiej kadry przed przerwą był znów bramkarz - Wojciech Szczęsny. Pochwalić można było też Macieja Rybusa, który widać było, że chce coś udowodnić nowego szkoleniowcowi. "Rybka" wywalczył sobie miejsce w podstawowej "jedenastce" Franciszka Smudy, ale szybko je stracił po bezbarwnym meczu z Grecją na Euro. Z Estonią wszędzie było go pełno, a sędzia mógł chyba nawet podyktować rzut karny po faulu na nim. Zdecydował jednak, że skrzydłowy Tereka Grozny chciał wymusić "jedenastkę". Kamil Grosicki, który go zmienił z pewnością zagrał dużo słabiej. W zasadzie trudno przypomnieć sobie akcję "Grosika", w której zakręciłby w swoim stylu obrońcami z Estonii.

Fornalik w swoim debiucie zdecydował się na grę dwójką napastników. Eureka - powiedzieli pewnie kibice znad Wisły. Tylko co z tego, że na boisku obok Roberta Lewandowskiego był w pierwszej połowie Artur Sobiech, skoro w środku pola grało dwóch zawodników wybitnie defensywch - Ariel Borysiuk i Eugen Polanski. Efekt był taki, że piłkę w środku pola musiał rozgrywać "Lewy". To się zmieniło po wejściu na boisku Adriana Mierzejewskiego, który miał za zadanie przejąć stery w środkowej strefie. Efekt był chyba jeszcze gorszy, bo Lewandowski znów osamotniony walczył ze stoperami, a pomocnik Trabzonsporu nie zanotował ani jednego otwierającego podania.

Wydaje się, że wróciliśmy do punktu wyjścia. W grze polskiej reprezentacji znów nie widać pomysłu, jak strzelać gole, co przecież jest solą futbolu. Tyle, że to był pierwszy mecz kadry pod wodzą Fornalika, więc były trener Ruchu Chorzów nie mógł w tej materii wiele zmienić. Ważne, że nie rozbił linii defensywnej, bo wydaje się, że w tym składzie ta formacja może grać na jako takim poziomie. Stracona bramka? Mieliśmy trochę pecha, bo Konstantin Vassiljev trafił idealnie w "okienko". A może Przemysław Tytoń by to obronił?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24