To był dziwny mecz. Przez pierwsze 60 minut zdecydowaną przewagę mieli gospodarze, ale - mimo kilku dogodnych okazji - nie potrafili objąć prowadzenia. Potem w szczęśliwych okolicznościach niezawodny Ramsey strzelił bramkę dla Arsenalu, a podopiecznym Juergena Kloppa nie udało się już obudzić z marazmu. Za uwagę dziękuje Kacper Mironowicz.